Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Full suspension z Krzychem

Dystans całkowity:11171.36 km (w terenie 5039.00 km; 45.11%)
Czas w ruchu:665:03
Średnia prędkość:16.80 km/h
Maksymalna prędkość:34.90 km/h
Suma podjazdów:74286 m
Suma kalorii:4870 kcal
Liczba aktywności:224
Średnio na aktywność:49.87 km i 2h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
90.93 km 30.00 km teren
04:27 h 20.43 km/h:
Podjazdy: m

Łosień, Błędów, Bukowno

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 2

Miałem w planach ruszyć gdzieś do lasu i rekreacyjnie pokręcić. Wyjechałem ode mnie z uliczki patrze a tu Tomek z Moniką. Jechali do Łośnia więc się podpiąłem. Jedziemy przez Strzemieszyce Wielkie, Małe koło Koksownie Przyjaźń i jesteś my w Łośniu. Ja odbiłem na Błędów a Tomek z Moniką pojechali do Moniki. Wjechałem w teren trochę pokręciłem się po lesie i asfaltem przez Łazy Błędowskie i Błędów. Za Eurokampingiem odbijam na Sławków. Tam jadąc przez mostek chyba spłoszyłem jakieś dziewczyny co się kąpały w strumyku ale nie wiem o co chodziło przywitały się ale musiałem niestety gnać do domu. Przeleciałem przez SPA Tomka w Laskach i podjazd na Krzykwakę. Dalej już zjazd do Sławkowa ale zobaczyłem przepiękne wiśnie. Napchałem się i jadę dalej. W Sławkowie wskakuje na ścieżkę rowerowa i koło stadionu dojeżdżam pod cegielnie. Tam przebijam się singielkiem przy torach i już kieruje się na Strzemieszyce. Terenem przez Przełajkę i już asfaltem do domu.

Po południu umówiłem się z Krzychem na jakieś terenowe kręcenie. Ok 16:10 spotkaliśmy się pod lokomotywownią i jedziemy na bobrowy szlak. Dalej terenem na Ryszkę mała przerwa, chłodzenie cieczą i jedziemy dalej. Po drodze zaliczyliśmy dwa większe przystanki na opychanie się jagodami. Jakie one były pyszne. Wpadamy do sklepu ale dziś tylko napoje bo jagody jak to Krzychu powiedział " zapychają jak banany". Koło fontanny litr na dwóch i ja wracam asfaltem do domu a Krzychu zapuszczał się gdzieś dalej. Powrót dość spokojny bez szaleństw przez płyty, Maczki i koło Balatonu. Temperatura masakra ale da się jeździć.

Dane wyjazdu:
108.97 km 40.00 km teren
04:56 h 22.09 km/h:
Podjazdy: m

Terenowe Tychy

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 6

Przeglądając BS przeczytałem że Tomek ma w planach jechać na Tychy. Szybki telefon żeby dowiedzieć się o szczegółach. Później zadzwoniłem do Krzycha czy jedziemy. Musiał zrobić jeszcze kilka rzeczy więc szybko się pakuje i mocnym tempem jadę pod jego dom. Trasa już standardowa przez Ostrowy, Maczki, Czarnym szlakiem, przez wzniesienie Osiedle Stałe do Mysłowic.

Krzychu już był gotowy ja tylko musiałem zmniejszyć zagrożenie pożarowe i jedziemy na Brzęczkowice. Po drodze opychamy się czereśniami, które wziął Krzychu z domu. Dalej jedziemy częściowo znanymi terenami na Giszowiec gdzie pojawił się mały problem. Jadę rozpędzony pod przejście podziemnie a tam sporo ludzi ja chce hamować, naciskam tylna klamkę, a tu nic wpadała do kierownicy trochę się przestraszyłem ale miałem jeszcze przedni. Szybki oględziny i okazało się że wypadł mi klocek. Ja się zabrałem za odkręcenie zacisku itp. a Krzychu odnalazł mój klocek. Jedyne uszkodzenie to pogięta sprężynka ale udało mi się ją trochę podgiąć, aby weszła.

Koło stawu Janina i asfaltem docieramy na miejsce spotkania, gdzie już czeka cała ekipa czyli Monika, Tomek i Adam. Pogaduchy jak zwykłe. Dzięki kombinerkom Adama dopracowałem kształt sprężynki.

Ostatnie rogulacje tylnego hampla © Krzychu22

W grupie ruszamy szutrami na Tychy. Trasa częściowo znana ale bardzo przyjemna. Szlakami docieramy do Tych gdzie odstawiamy Monikę do jej koleżanki.

Szybko ruszamy w drogę powrotną i udajemy się do Tesco. Szybki zakupy gdzie dostrzegłem nasz zaginiony skarb piernik taki jak w Bukownie. Żeby tradycja była spełniona konsumpcja odbywa się przy fontannie.

Jest piernik jest impreza © Krzychu22


Papas w Tychach © Krzychu22

Ruszamy w drogę powrotną która jest prawie identyczna. Jedynie wdrapaliśmy się na hałdę i tak i tak dojechaliśmy na przejazd kolejowy którym już dziś jechaliśmy. Już po zmroku docieramy na Janinię gdzie mały popas. Przez Giszowiec i Mysłowice jedziemy na Niwkę. W Mysłowicach odłącza się Krzychu. Przed Niwką siadłem na koło szosowcowi który jechał w okolicach 40, dałbym rade jechać tak kawałek, ale nie miałem świateł więc musiałem poczekać na resztę ekipy.

Prosta należała do Tomka który robił za lokomotywę do ronda 30 nie schodziło z licznika. Pod komendą pogaduchy o fullach ale Tomkowi włączy się zestaw Bikera i rozjeżdżamy się w swoją stronę tylko popatrzyłem czy nie ma niebieskich i jazda na Rabkę, Kazimierz i do domu. Byłem ok 23:30.

Dane wyjazdu:
55.11 km 15.00 km teren
03:01 h 18.27 km/h:
Podjazdy: m

Bukowno bez kapitana haka

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 4

Omówiłem się z Krzychem o 16:30 na Sosinie. Jadę najkrótszą drogą tj. przez Ostrowy, Maczki i płytami. Na prostej do maczek jechałem ponad 65 km/h za autobusem mało co nie wyskoczyłem z butów.

Z mała obsuwą ruszamy terenem na Ryszkę gdzie jest mnóstwo ludzi. Przyczepa kempingowa i kuce. Poszedłem sprawdzić czy jest jeszcze piwo co ostatnio znalazłem. Okazało się że jest schłodzone więc piwo na dwóch i jedziemy dalej na Bukowno.

Droga która biegnie wzdłuż Sztoły rozjeżdżona i mnóstwo piachu. Po drodze zrobiliśmy przerwę na jagody. Przekroczyliśmy ulice Bukowską i jedziemy betonową rynną na singielek wzdłuż Ryszki. Wyjeżdżamy koło plaży i kierujemy się do sklepu na piernik. Znowu nie było piernika ale za to była sztrucla brzoskwiniowa.

Pojedzeni ruszamy zobaczyć co tam jest na dniach Bukowna ale jakieś stare dziadki śpiewali "niech żyje emerytura" więc długo nie myśląc pojechaliśmy dalej. Plan był poszukać czegoś nowego. Wbijamy siec w las ale kończy się drogi i szukamy czegoś innego. W pewnym momencie było wąsko, przeszła kiera mocnej depnąłem na pedały i coś strzeliło, patrze a przerzutka sobie dynda.

Dokulałem się do asfaltu i robimy signiel speeda. Było trochę zabawy bo zawieszenie siadając napinało łańcuch. Powrót asfaltami do Sosiny, dalej płytami i znowu asfalty. Teraz muszę jeszcze szybko zdobyć hak.

Dane wyjazdu:
96.81 km 20.00 km teren
04:11 h 23.14 km/h:
Podjazdy: m

Dom-szkoła-Sarmacja- dom & Air Port Pyrzowice

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 0

Rano do szkoły, po dwóch lekcjach na Sarmacje, dwie godziny grania, powrót do domu przez Mec.

Wczoraj umówiłem się z Krzychem że polecimy na lotnisko. Musiałem jeszcze podjechać do WORD'u umówić się na egzamin to wykorzystałem go do pilnowania roweru. Dale przez miasto na pogorie III. Tam jest rozkopany odcinek drogi gdzie na prędkości wyprzedzamy szosowca który się męczył na wertepach.

Pogorie IV objeżdżamy oczywiście terenem. Na piaskowni troszkę wolniejszym tempem jedziemy do Wojkowic. Dalej już asfaltami ale to z braku czasu i naszego zmęczenia jedziemy na Przeczyce, Niwiska gdzie opychamy się czereśniami, Łubne i penthouse przy lotnisku gdzie można powiedzieć była małe impreza. Było tam dwóch jak się później okazało spoko gości. Wdrapaliśmy się na dach muzyczka gra wóda się leje a my wpierdzielamy banany i ciastka. Jednemu też posmakowały herbatniki z biedry. Lądowało i startowało po 3 samoloty o 20 zbieramy się do powrotu.

Powrót robimy przez Mierzęcice, Targoszyce, Dąbie, Malinowice, Psary, Sarnów, Łagisze. Tam odbijamy na Park Zielona gdzie była jakaś rasta impreza. Fajne dziewczyny tańczyły to trochę popatrzyliśmy. Po występie jedziemy na pogorie III. Dalej przez miasto do Parku leśna gdzie Krzychu już odbija na Maczki i do siebie. Ja raz dwa dojechałem do domku.

Dane wyjazdu:
78.67 km 58.00 km teren
03:45 h 20.98 km/h:
Podjazdy: m

Jaworznickie szlaki

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 3

Ruszyłem z zamiarem sprawdzenie terenowej drogi do Luszowic. No więc ruszyłem na Szałasowiznę żeby jak najszybciej wjechać w teren. Jadę dalej przez Ostrowy, Cieśle, koło zatopionego lasu dojeżdżam do Maczeke . Za torami sprawdzam skrót który jest przyjemny i co ważne terenowy. Koło leśniczego pod wiaduktem kolejowym i jestem na płytach.Koło lokomotywowni odbijam na aleje bobrów, chyba się wyniosły bo nie przybyło powalonych drzew. Końcówkę alei będzie trzeba trochę przerzedzić bo zarosło, a teraz to będzie nowa droga z Sosiny, ale to za chwile.

Jadę szutrowa prosta w stronę Burek. W pewnym momencie postanowiłem dobić w prawo żeby zbadać ten teren. Okazało się że wyjechałem zaraz za wiaduktem co jest na drodze z Bukowna na Sosinę. Dalej po trelince w dół i objechałem Sosinę aż do czerwonego szlaku gdzie postanowiłem troszkę inną drogą się do niego dostać. Jest tam rowek przez który przedzierało się dwóch bikerów. Ja mam fulla to nie będę go nosił, przejechałem bez większych problemów ale całe nogi miałem ujebane z błota bo okazało się ze było tam głębiej i bardziej miękko jak myślałem.

Czerwonym szlakiem będę jechał przez dłuższy czas. Prowadzi on przez Ciężkowice, dalej jest podjazd pod Głużec, zjazd na Suchy Staw, dalej jest Kijanica i Koźmin. Koło Suchego Stawu takie widoczki
Okolice Suchego Stawu © Krzychu22

W Koźminie rozstawili jakieś indiańskie miasteczko.

Indiańskie miasteczko © Krzychu22

Dalej jadę przez Cezarówke, zjazd bardzo przyjemny do Byczyny. Tam odbijam na czarny szlak którym planuje jechać prawie do końca. Już zrobili wiadukt który ostatnim razem pokrzyżował moje plany. Przekroczyłem A4 i szutrową prostą dojeżdżam pod Staw Bielnik (Tarka)

Stawy Bielnik (Tarka) © Krzychu22

Miałem czas to objechałem dookoła stawy i dalej czarnym szlakiem przez Przerywkę, Dziećkowice, wzdłuż Przemszy, przez Biały Brzeg i na zalew Łęg.

Zalew Łęg © Krzychu22

Jak by mieć dobry aparat to super zdjęci by wyszły.

Zalew Łęg, © Krzychu22

Objechałem ten zalew i w celach wyciągnięcia Krzycha i małego serwisu jadę do Krzyśka. Potrzebowałem trochę oliwki bo łańcuch mi wysechł. Podjechałem przesmarowałem napompowałem świeżego powietrza do amorów a Krzychu w tym czasie przebrał się i jedziemy razem.

Pojechaliśmy na strefę ekonomiczną bo miał być tam fajny zjazd. Wdrapaliśmy się na górę ziemi i szukając miejsca do zjazdu ugrzązłem w błocie. Z pomocą Krzycha udało się wytargać Gianta z tej ciapy.

Na zjeździe © Krzychu22

Wszystko było rozryte przez koparki jakoś udało się się zjechać z dużą dawka niepewności. Teraz wracamy już w moje okolice.

Jedziemy asfaltem do żółtego szlaku dalej pod toru i singielkiem pod Fashion House. Następnie kierujemy się na Jęzor kawałek przez hałdę i czarnym szlakiem jedziemy na Maczki. Przed rurą jest zajebisty zjazd który pokonaliśmy dosyć szybko ale da się jeszcze szybciej :). Przekroczyliśmy rzekę i znowu w teren. Pod mostem mieliśmy się rozjechać ale było już późno to razem jeszcze dojechaliśmy do asfaltu. Zamieniliśmy kilka słów i asfaltem koło Balatonu do domu.

P.S.
Zakupiłem nowego Alberta na przód. Pierwsza jazda na nowych oponkach dużo przyjemniejsza teraz będę mógł jeszcze szybciej jeździć w zakrętach.

Dane wyjazdu:
78.32 km 30.00 km teren
03:42 h 21.17 km/h:
Podjazdy: m

Okoliczne wioski

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 2

Umówiłem się z Krzychem na kręcenie. Ruszyliśmy naprzeciw siebie i tak spotkaliśmy się na czarnym szlaku za Maczkami. Zamieniliśmy kilka słów gdzie jedziemy. Stanęło na moim czyli eksplorowanie nieznanych terenów w Sławkowie.

Ruszamy przez Maczki następnie terenem koło zatopionego lasu i wzdłuż torów na Cieślach. Przeskoczyliśmy tory i jakiś singielek biegnie wzdłuż, trzeba go sprawdzić okazało się ze było go z 100m i dalej musieliśmy się przedzierać przez powalone drzewka. Dotarliśmy do dogi którą znałem więc jedziemy ale nie odbijamy tak jak jechałem ostatnio tylko lecimy prosto. Jakiś pan odradził nam jazdę dalej bo były tam bagna. No to wracamy i jedziemy drogą mi znaną czyli wzdłuż torów.

Dojechaliśmy do obicia które odkryliśmy razem ale bardzo tam zarosło, jedziemy dalej. Z okazji że skończył się singielek i dawno nie jeździliśmy po torach więc nie ma to tamto:) jedziemy torami. Takim sposobem dojechaliśmy do Strzemieszyc. Kawałek asfaltem i znowu wzdłuż torów aż do samego Sławkowa. Tam dostrzegamy jakiś niebieski szlak i się go trzymamy. Prowadził do centrum ale troszkę bocznymi drogami w okolicach rynku. Dojeżdżamy do stawików i kierujemy się na ścieżkę rowerową.

Ścieżka doprowadziła nas na Podgórze w Krzykawce gdzie jest Dworek Staropolski w Krzykawce

Dworek Staropolski w Krzykawce © Krzychu22

Dalej jedziemy jakby do centrum i skręcamy w stronę tartaku. Znowu pojawił się niebieski szlak więc jedziemy na jednym z skrzyżowań był bocian w swoim królestwie.

Bocian Krzykawka © Krzychu22

Skręcamy w prawo i jest całkiem fajny zajazd, gdy tylko się dało odbiliśmy w teren gdzie był jeszcze lepszy zjazd. Dotarliśmy do asfaltu który biegnie do oczyszczalni ale znowu jet odbicie w teren. Tam znowu spoko zjazd i taką pętelką docieramy do Ośrodka Wypoczynkowo Rekreacyjnego SPA LASKI. Tomek się postarał i zatrudnił wiekową recepcjonistkę która powiedziała żebyśmy jechali powoli:).

Dalej znana droga na Błędów docieramy na bagna gdzie poszaleliśmy na podestach. Koło remizy mała przerwa na pogaduchy i jedzonko. Tam padł pomysł aby jechać na lotnisko do Pyrzowic. No to jedziemy, asfaltem do Łośnia gdzie odbijamy na ścieżkę rowerową którą zajechaliśmy do Tucznawy. Dalej kierujemy się na Bugaj, Sikorkę i zjazd do Ujeśca.

Asfaltem pomknęliśmy na pogorie IV gdzie stwierdziliśmy ze upał dał nam w kość i odpuszczamy to lotnisko. Posiedzieliśmy nad wodą zjedliśmy resztki i lansujemy się w drodze powrotnej. Miało być spokojnie ale wyszło jak zawsze cały czas w okolicach 27.

Przez miasto dojechaliśmy na Staszic dalej park Leśna i zajechaliśmy do mnie bo Krzychu chciał spróbować sił na monocyklu. Byliśmy zmęczeni więc chwile popróbował i stwierdził że to nie dla niego. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy chyba z godzinę o planach na wakacje i Krzychu pojechał chyba do domu.

Dane wyjazdu:
63.04 km 11.00 km teren
02:31 h 25.05 km/h:
Podjazdy: m

BIKE TRIAL, MONO TRIAL-druzynowe mistrzostwa Polski

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0

Kumpel wrzucił na Facebooka informacje o takowym wydarzeniu. Razem z Krzychem postanowiliśmy tam podjechać i popatrzeć. Umówiliśmy się o 10 na Sosinie. Przyjechałem trochę za wcześnie ale w sumie czas nie stracony bo popatrzyłem sobie jak ładne panie jeżdżą na nartach wodnych. Trochę spóźniony zjawił się Krzychu. Ruszamy ale zatrzymują nas dwóch riderów na motorowerach i się pytają czy nie znamy jakiejś miejscówki do poskakania na rowerach. Powiedzieliśmy o czym wiedzieliśmy i asfaltem na zmiany gnamy do Bukowna. W Bukownie przerwa na poszukiwanie piernika niestety znowu nie było ale za to Krzychu dorwał ogromna bułkę z serem i makiem za 3 zł, było co jeść na dwóch. Dalej jedziemy przez szutrem przez spalony las do Olkusza. Cały tor był zorganizowany na parkingu koło Maca. Zdjęcia podkradniete od Krzyśka

Monocykliści © Kysu


Zawody w trialu rowerowym Olkusz #1 © Kysu


Na monocyklu też dają radę © Kysu


Zawody w trialu rowerowym Olkusz #3 © Kysu


Zawody w trialu rowerowym Olkusz #5 © Kysu


Monocykle na torze sprawnościowym © Kysu


Zawody w trialu rowerowym Olkusz #4 © Kysu


Zawodnicy naprawdę na wysokim poziome, był mistrz polski oraz mistrz juniorów. Także zjawiali się ekipa monocyklowców. Była ekipa monocykl.eu w której startuje kumpel który uczył mnie jazdy na mono. Miel znacznie trudniej na trasie niż normalni riderzy ale na niektórych etapach trasy byli znacznie lepsi. Zdjęcia pokażą wszystko :)

Nie ma jak odpowiednia nazwa firmy do danego produktu

Koxx jedyna słuszna firma NIE MA LIPY!! © Krzychu22


Jednak Krzychu był skoncentrowany na czymś innym :) © Krzychu22


Powrót identyczną trasą. Znacznie lepiej się wracało szuterkiem prawie cały czas ponad 35 km/h Pod szlabanem rozpędziliśmy się do 40 i na drifcie ominąłem barierkę przy tym sporo się zakurzyło chyba dwójka rowerzystów nie była zadowolona. Przy fontannie mały popas. Ruszamy dalej jak przekroczyliśmy Ryszkę zaczęło kropić i tak kropiło do samej Sosiny. Jak dojechaliśmy na Maczki przez płyty to już wyschliśmy. Na Maczkach się rozjechaliśmy, koło Balatonu jadę do domu

Dane wyjazdu:
50.22 km 40.00 km teren
03:47 h 13.27 km/h:
Podjazdy: m

Skrzyczne, Barania, pierwsza gleba sezonu

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 8

Na forum rowerowym zgadaliśmy się z Adrianem i Krzychem że jedziemy w góry do Szczyrku. Po małych problemach ze znalezieniem się zapakowałem się do bolidu i jedziemy po Krzycha. On wsiada w Mysłowicach i w komplecie jedziemy do szczyrku. Droga poleciała bardzo szybko. W międzyczasie okazało się że w Szczyrku ma dołączyć jeszcze Tomek. Wypakowaliśmy się założyliśmy koła i w czterech jedziemy pod wyciąg na Skrzyczne. Wiem wiem co to za jazda wyciągiem ale plan był na tyle ambitny i mało czasu że byliśmy zmuszenie jechać wyciągiem. Czekając na otwarcie kas spotkaliśmy DH'owca na wyjebanym w kosmos Mondrakerze. Piękna maszyna jeszcze te hamulce 6 tłoczkowe i dwupułka upasie-down. No nic marzyc można ale trzeba jechać na wyciąg. Poczekaliśmy chwile i jedziemy na sama góry z jedna przesiadka. Na Skrzyczmy szybko odnajdujemy zielony szlak którym jedziemy praktycznie pod sama Baranią Górę.

Mały popas, w oddali widać Skrzyczne.


Tak wyglądała nasza dalsza droga.



Jak to już ten zjazd szybko poleciał, nie ma jak Maestro :). W pewnym momencie trafiamy na wycinkę gdzie trzeba było pchać no dobra nie tylko tam było jeszcze kilka miejsc ale nie było najgorzej. Odbijamy na czerwony szlak i troszkę pchając docieramy na Baranią Górę.
Widok z Baraniej Góry © Krzychu22


Tam małe zaskoczenie od zarypania denerwujących much. Chwila odpoczynku i zjazd niebieskim do Wisły. Krzychu wypruł do przodu na fullu i jak się okazało za ostro pojechaliśmy i przejechaliśmy skręt, dobrze że szybko się zorientowałem bo jakoś za mało kamieni było :). No nic trzeba podepchnąć. Na właściwym szlaku ja obejmuje prowadzenie i gnam na dół. Miałem jeden krytyczny moment ale się udało opanować rower. Czekam na resztę i już łatwiejsza częścią szlaku jedziemy w grupie. Troszkę przycisnąłem i pod wiatą zorientowałem się że coś rower się dziwne prowadzi i tył nie hamuje, patrze a tu zero powietrza. Akurat wybrałem idealne miejsce do latania kapcia ławeczka strumyk gdzie obmyłem oponę z błota.
Pierwszy serwis na trasie © Krzychu22


Szybko założyłem nową dętkę i jedziemy dalej. Adrian jechał pierwszy widzę jak rozłożył nogi i został sfotografowany przez jakiegoś pieszego. Jechałem prawie zaraz za nim chciałem go wyprzedzić po prawej ale jak się okazało było tam w cholerę błota rower odjechał mi na lewo i chciałem się odbić noga od skarpy jednak ta jedna jedyna próba się nie powiodła moment i leże w błocie i jakiś chaszczach. Było tam tak miękko że ujechała mi noga i już nic się nie dało zrobić jeszcze miałem problem z zebraniem się to nie dało się utrzymać na tym błotsku. Szybko skoczyłem do strumyku się obmyć i jedziemy dalej. Standardowo było na ostatnim odcinku przed Wisłą sporo błota.

Gdzieś na niebieskim szlaku



Szybki zjazd asfaltem do Wisły i Szukamy zielonego szlaku na Grape i dalej na Czupel i Smerkowiec. Pod wyciągiem zrobiliśmy popas i odpoczynek. Dalej niestety było trochę pchania i jazdy pod dużym kątem. Za Grapą też dużo pchania i dodatkowo mnóstwo powalonych drzew gdzie naprawdę można było jechać bo było prawie płasko. Skończyło się przedzieranie przez drzewa to zaczęło się pchanie gdzieniegdzie dało się jechać tak cały czas pod Smerkowiec.

Na Smerkowcu



Dalej mamy jechać żółtym szlakiem przez Jaworzynę na Przełęcz Salmopolską.

Żółty szlak na Jworzyne



Znaliśmy ten szlak więc Krzychu puścił się pierwszy o dziwo nie naciskał hampli, w końcu się odważył po wypadku Barneya i grzał równo chciałem go dogonić, ale widzę że Krzycha trochę podbiło ja jadę zaraz za nim i się wybijam przeleciałem chyba z 3 metry i niby nic ale słyszę jakiś hurgot hamuje i co, oczywiście pana. Po dwukrotnej probie latanie byłem zmuszony wsiąść nowa dętkę od Adriana - dzięki za pomoc. Już chłopaki hamowali moje zapędy żeby nie wykończyć kolejnej dętki. Ostatni terenowy odcinek to była totalna masakra 100% wypychu w upalnym słońcu. Na drodze na Salmopol zasłużony odpoczynek, pot miałem wszędzie odpoczęliśmy i już asfaltem jedziemy na polanę na szczycie Przełęczy Salmopolskiej. Na trawie poleżeliśmy z 20 min dojadłem resztki i zjazd asfaltem do Szczyrku.

Ostatni odpoczynek na trasie, polana na Salmopolu



Szkoda że asfaltem ale i tak super cały czas było ponad 60 tylko na zakrętach trzeba było hamować. Tak praktycznie jechaliśmy do samego Szczyrku.Pod samochodami pogadaliśmy chwile i pakujemy się. Pożegnaliśmy się i ciśniemy do domu. Adrian odstawił mnie pod Lenartowicza a Krzychu wracał jeszcze na Mysłowice skąd go zabraliśmy.

Wyjazd bardzo udany pogoda dopisała choć kilka razy lekko mżyło. Ekipa full'owców dawała radę nie ma to jak wspólnie poszaleć w górach, oby więcej takich wypadów. Zmęczenie spore ale to przez wczorajszy dystans i jakieś przeziębienie się przyplątało i katar co zatykał nos. Super wyjazd dzięki chłopaki.

Dane wyjazdu:
28.05 km 2.00 km teren
01:08 h 24.75 km/h:
Podjazdy: m

Bike polo with Fixed For Life

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 8

Razem z Krzychem postanowiliśmy wziąć udział w imprezie organizowanej przez kumpli. W ramach Dni Sosnowca urządzili ala zawody w Bike Polo. Impreza miała charakter zabawy niż ostrej rywalizacji. Zabawa jest nie samowita. Jeszcze trochę to z Krzychem zbudujemy mocny team. Więcej zgrania i będziemy wymiatać. Pojawili się też bardziej doświadczeni gracze od których trochę się dowiedzieliśmy co i jak. Nie wiem jak Krzychu ale będę składał rower do takiego śmigania. Kilka fotek z imprezy

Krzychu podczas starcia © Krzychu22


Przejecie bali © Krzychu22


Tutaj reszta fotek Może w najbliższym czasie pojawi się filmik z naszego pierwszego w karierze meczu.

Dane wyjazdu:
76.20 km 15.00 km teren
03:36 h 21.17 km/h:
Podjazdy: m

Chorzów

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 2

Plan był prosty do Barneya po Burnoxa i jazda na bandy do parku. Miałem jechać tylko z Krzychem ale dołączył się jeszcze Łukasz. Spotkałem się z Krzychem na Maczkach, terenem przez Juliusz Klimontów. Dalej przez Gwiezdną na plac papieski gdzie dołączył Lukasz. Chwile pogadaliśmy i jedziemy do Katowic przez stawiki i słynne Borki. Później wzdłuż Chorzowskie i tak do samego Chorzowa. Spotkaliśmy się z Wojtkiem pogadaliśmy co i jak tam u niego. Nie wygląda to najlepiej. Odebrałem co moje i jedziemy do parku pojeździć po trasie. Mieliśmy problem aby zlokalizować tą miejscówkę ale w końcu się udało. Pojeździliśmy z 20 min i Łukasz pojechał do domu bo się umówił. Ja z Krzychem zjadłem coś na szybko zjechaliśmy dwa razy i też wracamy. Droga taka sama choć od centrum sosnowca to wlekłem się na ostatkach sił. Wczorajsza nauka jazdy na monocyklu dała się we znaki mięśniom. Bardzo powoli wdrapałem się na Mec na szczęście do domu sporo z górki. Jakoś udało się dojechać.