Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>200 km

Dystans całkowity:640.16 km (w terenie 210.00 km; 32.80%)
Czas w ruchu:32:55
Średnia prędkość:19.45 km/h
Suma kalorii:4736 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:213.39 km i 10h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
204.68 km 130.00 km teren
13:16 h 15.43 km/h:
Podjazdy: m

Szlak Orlich Gniazd

Piątek, 3 sierpnia 2012 · dodano: 04.08.2012 | Komentarze 7

Pomysł aby przejechać ten szlak zrodził się już w marcu. Wstępnie był planowany na majówkę ale jakoś nie było czasu na planowanie i przygotowania. Postanowiliśmy że przejedziemy go razem z Krzychem w wakacje. W lipcu miał praktyki no to chcieliśmy jechać w przedostatni weekend lipca, niestety pogoda nie była do jazdy. No to zrobiliśmy go w dwa dni czwartek i piątek.

Ruszamy pociągiem z Sosnowca o 8:13 w Częstochowie jesteśmy o 9:37. Wydostajemy się z dworca i na czuje jedziemy na Stary Rynek gdzie jest początek czerwonego szlaku Orlich Gniazd.
Poczatek szlaku, Częstochowa Stary Rynek © Krzychu22

Ładujemy plecaki i jedziemy w stronę Olsztyna. Początek szlaku asfaltowy jedzie się dobrze choć czuć balat na plecach, mój ważył ponad 8 kg, o Krzysku już nie wspomnę:). W okolicach huty troszkę błądzimy bo zbudowali nową drogę ale znaków nie odmalowali. Szybko odnajdujemy drogę i już terenami jedziemy dalej.

Pierwsza kontrola mapy © Krzychu22

Docieramy do lasów i skałek. Pierwszy podjazd i czuć że szybko nie będziemy jechać, balast daje ostro w kość. Tam postanowiliśmy że jedziemy spokojnym można rzec emeryckim tempem, ale szybciej to w połowię będziemy padnięci.

Zielona góra, skałki © Krzychu22

Dalej już zjazdy i w miarę płasko. Piasku jak dotąd znikome ilości. W jednym miejscu spotykamy odpoczywającą pielgrzymkę, chyba zrobiliśmy niezła furorę bo robiono nam zdjęcia. Przejeżdżamy prze Kusięta tam też jakieś ciekawe wzniesienie Sowia góra i już jest Olsztyn.

Pomnik poległym żołnierzom © Krzychu22


Zamek Olsztyn © Krzychu22

Objeżdżamy zamek i w lesie robimy pierwszy postój na jedzenie, jadąc pociągiem zgłodnieliśmy. Pojedzeni dalej ciągniemy w stronę Złotego Potoku. Tam zdziwienie najgorsze odcinki piaszczyste pokonujemy w siodle, gdzieniegdzie wysypane kamienie po których bardzo dobrze się jedzie, dojeżdżamy do Zrębic. Dalsza część szlaku była troszkę piaszczysta ale wszystko w siodle, obawialiśmy się że będzie gorzej z piachem. Drogą klonową jedziemy do Złotego potoku. Tam robimy mały unik, omijamy kawałek szlaku który w zeszłym roku był zatarasowany przez powalone drzewa. Spróbowaliśmy kawałek, ale widząc stare leżące drzewa wróciliśmy się i ścieżką rowerową i zarazem zielonym szlakiem rowerowym docieramy do źródełek.

Skałki w Złotym Poloku © Krzychu22

Robimy tam mała przerwę na napełnienie bukłaków i brzuchów, wada bardzo smaczna i co ważne bardzo zimna, chłodna była jeszcze przez większość trasy.
Zjedliśmy ciastka ochłodzeni napojeniu ruszamy na Ostrężnik. Wiele tam nie ma ruin nie zlokalizowaliśmy jedynie jaskinie.
Jaskina Ostrężnik © Krzychu22

Jedziemy dalej w stronę Morska. Siedlecką drogą docieramy do Trzebiniowa. Lecimy dalej terenami na Moczydło i Niegową. Z Niegowej terenami przez Wielką górę docieramy do Mirowa, gdzie spotykamy niecodzienny widok i jak dla mnie niedorzeczną sytuacje.
Zamek Mirów © Krzychu22


Widzimy spora grupę kolaży pewnie ok 30. Zauważam że stoi ciężarówka która wiozła ich bagaże itp. Na początku myślałem że to solówka ale jadąc dalej zauważyłem że to 40 tonowy zestaw, wybuchłem śmiechem, po kiego wała jechać takim dużym zestawem na pewno nie wykorzystali całej przestrzenie transportowej, no chyba że tam spali.
40 tonowy zestaw i grupa kolarzy © Krzychu22

No nic docieramy pod sam zamek jak prowadzi szlak.

Zamek Mirów i ja © Krzychu22

Teraz pokonujemy odcinek szlaku Mirów Bobolice. Da się jechać choć czasami są tak wyślizgane kamienie że opony nie maja gripa. Dwa odcinki gdzie pchamy i ukazuje się przepięknie odbudowany zamek Bobolice.

Zamek Bobolice © Krzychu22

Robimy tutaj popas i odpoczywamy śmiejąc się z Maćka i jego ojca których spotkaliśmy już w Złotym Potoku.

Zamak Bobolice z innej perspektywy © Krzychu22

Daje jedziemy na Zdów. Zamieniamy się plecakami z Krzyśkiem żeby trochę odpoczęły mu plecy, jedzie się dobrze choć ciężko. Kierunek Morsko po drodze super trasa przez Skały Kroczyckie. Jechało by się lepiej bez plecaków ale nie ma co narzekać teren super.

Góra Sowia czerwony szlak © Krzychu22

Dalej pniemy się na Górę Apteka skąd są super widoki i później zajefajny zjazd z niespodzianką.

Widoki ze skałek © Krzychu22


Super widoki ze skałek © Krzychu22

A ta niespodzianka to to...

Zwierzyniec na szlaku © Krzychu22

byłem mocno zaszokowany i rozbawiony podobnie jak Krzysiek. Pokaźnie stado kóz stanęło nam na drodze. Dalej wdrapujemy się na Morsko gdzie robimy postój i popas. Następny cel to Ogrodzieniec.

Ten docinek był piaszczysty i trochę dał nam w kość, szczególnie był niewdzięczny dla Krzyśka co się okazało następnego dnia. Po drodze spotykamy niecodzienną skałę.

Niecodzienna skała © Krzychu22

Jedziemy przez takie wioski jak: Żerkowice, Karlin zaliczamy Góry Suche podzamcze. Tam robimy zakupy na nocleg czyli browary i coś na śniadanie oraz jemy pizze bo pomysł ze zrobieniem ogniska zająłby zbyt dużo czasu. Docieramy pod zamek.

Zamek Ogrodzieniec © Krzychu22

Po zjedzeniu ruszamy jak szlak prowadzi do Pilicy gdzie chcemy przenocować. Po drodze gubimy szlak. Szybka korekta i postanawiamy rozbić się na rzepakowym ściernisku. Wjeżdżamy na wzniesienie przygotowujemy podłoże postawiliśmy namiot i słyszymy bardzo głośny wystrzał. Patrzymy co się dzieje ktoś ucieka i stoi w jednym miejscu. Obserwujemy bacznie co się dzieje. Myślałem że to sarna ale za długo stała i zaczęła świecić jakimiś latarkami do mnie. Możliwe że to był kłusownik. Nie ryzykujemy i przenosimy się jakiś kilometr dalej w lepszą miejscówkę.

Niegościnne ścierniskko © Krzychu22

Noc spędzamy na gadaniu owszystki ale szczególnie jednym:). Wypiliśmy bronki i próbujemy spać. Hotel to to nie był ale jakoś usnąłem. Szkoda tylko że nie było gdzie się przemyć. Budzimy się rano jemy śniadanie zwijamy obozowisko jeszcze serwis rowerów i w drogę. Krzychu narzeka na ból kolana który pojawił się przed Ogrodzieńcem.

Nasze obozowisko © Krzychu22

Zawijamy do biedronki w Pilicy po wodę. Dalej kierujemy się na Smoleń. Po drodze Krzysiek już nie daje rady kręcić bo kolano się wzmaga. Postanawia przerwać dalszą jazdę. Powoli docieramy do Smolenia. Nie tracąc czasu jedziemy dalej do Bydlina. Jedziemy wolno aby Krzychu nie przeciążał kolana. Tam się rozdzielamy. Krzychu leci do domu, a ja dalej targam szlakiem.

Z Bydlina do Rabsztyna nie jest daleko ale to był najgorszy odcinek całego szlaku. Sporo pchania bo piach po osie. Słabe oznakowanie co spowodowało jazdę na ślepo przez las. Jakoś udaje mi się odnaleźć szlak i docieram trochę zmęczony do Rabsztyna. Tam przerwa i dzwonie do Krzycha co ta z nim. Dojechał do Olkusza i powoli kula się do domu. Jedynie co to na tym odcinku był super zjazd.

Zjazd przez Rabsztynem © Krzychu22


Zjazd koło Rabsztyna © Krzychu22

Z Rabsztyna szlak jest przyjemy za Olkuszem robi się wyśmienity.
Zamek Rabsztyn © Krzychu22


Leśnie dukty i droga przez pola. Tyko ten skwar na polach w okolicy Sułoszowej totalna masakra. Widoki bajeczne.

Piękna trasa, Sułoszowa © Krzychu22

Przejeżdżam przez Kosmolów, Górę Graniczna, i dalej asfaltem przez Sułoszową. W Pieskowej Skale kilka fotek i dalej szlakiem do Ojcowa.

Zamiek Pieskowa Skała © Krzychu22

Ten odcinek do Krakowa jest niesamowity. Super widoki, trasa wyśmienita, szybkie zjazdy. Tempo mam nie złe szybko leci droga.

Kościół w okolicach Słonecznej Góry © Krzychu22

W okolicach Woli Kalinowskiej gubię szlak ale okazało się że przejechałem skręt robiąc niepotrzebnie podjazd. Docieram do kościółka. Dalej już tylko zamek Ojców dojazd do niego superowy wzdłuż strumy, jeden techniczny zjazd i jestem pod zamkiem.

Zamek Ojców © Krzychu22

Dalej już droga spokojna z górki do czasu aż mylę drogę i robię cholernie wredny stromy podjazd. Odnajduje szlak i szybko lecę do Krakowa. Po drodze super widoki i Brama Krakowska.
Brama Krakowsa, Ojców © Krzychu22

Jadę przez Biały Kościół, Wielka Wieś, Giebułtów, Pękowice dalej już Kraków. Widoki super.
Widoki w Ojcowskim Parku Narodowym © Krzychu22

Zielony pas startowy

Zielony pas startowy © Krzychu22

Już nie daleko.
Już widać Kraków © Krzychu22

Docieram do obrzeży Krakowa i blisko centrum jest koniec szlaku.

Jest zdobyty,koniec szlaku © Krzychu22

Dalej już szukam dworca. Sprawnie udaje mi się go odnaleźć i ledwo ledwo uniknąć kompletnego przemoczenie na styk dotarłem na dworzec przed burzą, tylko trochę mnie pokropiło. Ruszam na poszukiwanie kas biletowych co nie było proste. Kupiłem bilet i szukam kiedy jedzie i skąd mój pociąg do Jaworzna Szczakowa. Jakoś odnajduje i mam ponad godzinę czasu no to jem, dzwonie do Krzycha co tam z jago kolanem bo był już u lekarza. Ta szybko spędzam czas na oczekiwanie na pociąg.

W pociągu dosiada się jakiś biker co po dwóch piwach stał się rozmowny. Wysiadam w Jaworznie i przez lokomotywownie, Maczki, Balaton jadę do domu, po drodze zachód słońca.

Zachód słońca koło Balatonu. © Krzychu22


PODSUMOWANIE

Dystans szlaku wyniósł 176.60 km przejechane w ciągu 11 godzin 54 minut. Z czego jakieś 85% to teren. Wyprawa była by super jakby nie kontuzja Krzyśka oby wszystko dobrze się rozwinęło. Trasa bardzo wyczerpujące, z bagażem nie da się pogonić. Teraz już wiem że da się zrobić ten szlak w jeden dzień. Obyło się bez problemów technicznych. Zero totalnych gum tylko Krzychu miał malutką dziurę i powoli uchodziło powietrze. Kolejny wypad na szlak to jednodniowa wyrypa albo w sporej grupie na dwa dni.

Pełen sukces szlak zdobyty, co teraz jakie wyzwanie? Trzeba pomyśleć, ale to już pewnie po maturce. Zdrowiej Krzyś.

Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do szlaku, Jura jest piękna.

Dane wyjazdu:
210.56 km 60.00 km teren
09:22 h 22.48 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Zagraniczna wyprawa. Czechy. Jak tanio wrócić pociągiem.

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 9

O 6:00 spotkaliśmy się w standardowym miejscu plac papieski aby ruszyć pod drewutnie w Katowicach na spotkanie z kolegami z Katowic. Nasza trasa wiodła przez Dańdówkę -> Niwkę -> Mysłowice -> Giszowiec -> Staw Janina. Koledzy z Katowic dosyć szybko wyrwali do przodu na czarny katowicki szlak. Myślałem że takim tempem nie dam rady zrobić dystansu który był w planach (200km). Jechali oni szybciej terenem niż asfaltem. Dalej czerwonym szlakiem pojechaliśmy na Pszczynę przez Tychy, Paprocany i dalej inną trasą jak jechałem z Tomkiem na rynek do Pszczyny. Damian zauważył, że Grzegorz złapał z przodu kapcia, pierwszy serwis na trasie. Po odpoczynku i posileniu się pojechaliśmy na Goczałkowice, tam znaleźliśmy szlak R4, który prowadził do Cieszyna(99km). Trochę terenem, trochę asfaltem dojechaliśmy pod wiejskie delikatesy. Zorientowaliśmy się że trasa biegnie przez Bielsko, wiec pojechaliśmy na Skoczów. Dalej szutrami wzdłuż Wisły do Ustronia i dalej do Wisły. Na rowerowej promenadzie jeździło mnóstwo szpanerów, nowiutkie, czyste rowery, kompletne wypasione stroje i karbonowe fulle. Z jednym takim miałbym czołówkę multum ludzi, dość szybkie tempo i nie skłamie jeśli się minąłem z nim na 2 cm, poczułem jak się dotknęliśmy koszulkami, może zostawiłem mu trochę błota na pamiątkę. Z Ustronia do Wisły szybki slalom pomiędzy samochodami stojącymi w korku. Zrobiliśmy zakupy w biedronce gdzie była miła obsługa (te hasło zapraszamy ponownie). Stojąc przed sklepem ludzie dziwnie się patrzyli i pytali gdzie znaleźliśmy takie błoto. Później mała przerwa pod amfiteatrem w Wiśle. Reszta kolegów stwierdziła, że nie dadzą rady jechać dalej, wiec pojechali pociągiem do domów. Ja razem z Tomkiem pojechaliśmy do Cieszyna przez super tereny, nie będę opisywał bo trzeba tam jechać jeszcze raz i porobić zdjęcia. Pamiątkowe zdjęcia w Cieszynie i Czecha. Posiłek na stacji benzynowej za polską grania i kontaktowanie się z Krzyśkiem w sprawie powrotnego pociągu. W polskim Cieszynie trafiliśmy na zawody spalinowych samochodów RC. Dalej głównymi drogami pojechaliśmy na Skoczów przez: Bażanowice -> Goleszów -> Godziszów -> Kisielów -> Międzyświeć. Na dworcu czekaliśmy jakieś 30 min na pociąg do Katowic. Wsiedliśmy do pierwszego wagonu w celu zakupienia biletów. Konduktora tam nie było, rozsiadaliśmy się i czekaliśmy aż przyjdzie. Długo czekają Tomek wysłał mnie żeby poszedł i powiedział, że chcemy kupić bilet żeby nie zapłacić kary. Po 30 min przyszedł. Po krótkiej rozmowie sprzedał nam bilet na dwie osoby i dwa rowery za niecałe 14 zł ( wtedy Tomek został ojcem). Dwie starsze Panie poczęstowały nas ciastem. Jedna chyba była trochę wstawiona bo plotła takie głupoty, że cały czas się śmiałem (prawie Ogrodzieniec) przez to mało co nie przegapiliśmy przystanku w Katowicach Piotrowicach. Maszynista wysiadł i powiedział żebyśmy wzięli te rowery przed Katowicami, ja mu powiedziałem, że wysiadamy w Piotrowicach, a ten na to, że tu są Piotrowice migiem znaleźliśmy się na peronie. Dalej jazda w ciemnościach przez lasy do Mysłowic, Niwki, Klimontowa, tam się rozstałem z Tomkiem i dalej sam pojechałem do domu.

Fotki:










P.S.
Ale Krzysiek zawaliłeś sprawę, żałuj że nie pojechałeś, znając Cię pojechałbyś z nami dalej i znacznie lepiej by się jechało. Szkoda że Cię nie było.

Kategoria >200 km


Dane wyjazdu:
224.92 km 20.00 km teren
10:17 h 21.87 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Wieliczka,nowy rekord

Środa, 3 sierpnia 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 1

Standardowo spotkaliśmy się o 6:00 na Balatonie(Tomek razem z Pawłem jechali spod placu papieskiego). Dalej przez betony na Sosinę, Bukowno, Czyżówka, Płoki, Lgota, Ostrężnica, Nowa Góra, Miękinia, Krzeszowice(miałem w końcu okazje zjechać), Tenczynek, Rudno. Próbowaliśmy podjechać pod zamek, ale brakło sił i korzenie skutecznie przeszkadzały. Kilka fotek murów, dalej zamek zamknięty, i ruszyliśmy dalej. Cały czas szlakiem rowerowym R4, przejechaliśmy przez dolinę Mnikowską,odnawiają obraz na skale. Tak dojechaliśmy do parku w Krakowie gdzie przed nami jechał jakiś biker. Tomek powiedział żeby mu siąść na koło, tak zrobiłem tylko już nikt nie obserwował oznaczeń szlaku.Trochę pobłądziwszy dojechaliśmy na Błonie. Dalej na Wawel i szukanie ulicy Wielickiej. Po chodnikach dojechaliśmy pod samą kopalnie soli w Wieliczce. Tomek pojechał dalej a ja razem Z Pawłem wracaliśmy do domu. Dojechaliśmy pod Wawel i się rozstaliśmy, Paweł pojechał na pociąg a ja wracałem dokładnie taką samą trasą.

Szkoda że Krzysiek nie pojechał, pewnie nie musiałbym sam wracać.

Kategoria >200 km