Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:584.36 km (w terenie 250.00 km; 42.78%)
Czas w ruchu:30:18
Średnia prędkość:19.29 km/h
Suma kalorii:10681 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:44.95 km i 2h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
58.06 km 25.00 km teren
03:36 h 16.13 km/h:
Podjazdy: m

Skrzyczne z GOPR

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 4

Planowaliśmy jechać w czwórkę w góry w poniedziałek. Niestety Krzychu jeszcze nie miał całego roweru więc pojechaliśmy w trzech w składzie: Wojtek, Andrzej i ja. Wojtek bardzo chciał jechać na Skrzyczne, więc tak zaplanowałem trasę. Do Szczyrku dojechaliśmy przed 9, rozpakowaliśmy się i jazda niebieskim szlakiem tak jak ostatnio. Wojtek stwierdził że drugą cześć pojedzie kolejka, a Andrzej była tak bardzo zdeterminowany zdobycia Skrzycznego że zwały śniegu zalegające na trasie go nie zniechęciły. Razem z Andrzejem brniemy przez błoto, kamienie, śnieg i lód. Szczerze było więcej pchania jak jazdy ale jesteśmy na szczycie. Teraz zaczęło się najlepsze, zjazd po śniegu. Na początku niebieskiego szlaku mnóstwo śniegu. Wojtek grzebnął na zimny śnieg, a dwa razy Andrzej raz a ja ratowałem się przed glebą wyskokiem przez kiere, kolejny raz i nie ostatni uratował mnie brak SPD. Po jakiś 600m śnieg się skończył i zaczął się zajebisty zjazd. Ja jechałem swoim tempem i co chwile się zatrzymywałem i czekałem na Hardtailowców. Na szlaku sporo kamieni ale da się przez nie przelecieć, ogólnie jak bym nie musiał czekać to cały zjazd bym zrobił że średnią prędkością blisko 30, aż tak się super jechało :). Andrzeja raz grzebnął ale fartownie na trawę, Wojtek złapał pane. Już prawie koniec zjazdu więc gnam na przód zatrzymałem się i czekam i czekam. Dzwonie do Wojtka i mówi że miał glebę i coś z nogą. Wracam i wracam chyba z kilometr dalej zajechałem od miejsca wypadku. Wojtek leży bez buta i są jacyś piesi. Pytam się co i jak i okazało się że na pierwszy rzutka oka skręcił kostkę. Już zadzwonili po GOPR'owców bo nie było jak go sprowadzić a co dopiero zjechać i dostać się do samochodu. W czasie oczekiwania na pomoc pytam się jak on to zrobił że naga rozwalona a nawet mu się krew nie lej tylko lekkie zadrapania. Mówił że jechał wolno by ominąć jednego gościa który okazał się bardzo w porządku i na koleinie ujechało mu koło i nie zdążył się wypiąć i już tak dalej poszło. Po jakiś 40 min są ratownicy i zabierają go do swojej bazy w Szczyrku(dzięki panowie za pomoc). Ja z Andrzejem zjeżdżamy do Ostre. Asfaltami do Szczyrku po samochód przez Lipową, Godziszkę,Buczkowice. Przebieramy się pakujemy roweru i jedziemy po Wojtka. Załadowaliśmy go do samochodu i powrót do domu. Odstawili mnie do domu, a oni pojechali do szpitala. Zadzwoniłem do niego i okazało się że jest totalna chujnia. W tym sezonie raczej nie pokręci. Kość strzałkowa złamana coś jeszcze porozwalane i 2 miesiące musi mieć śruby w nodze, już nie wspomnę o rehabilitacji. Doda wpis to będzie więcej informacji.

Gdzieś w połowie drogi na Skrzyczne © Krzychu22


Jeszcze śnieg ... © Krzychu22


Wjazd na Skrzyczne © Krzychu22


Czując nie dosyt i chęć pogadania z Krzychem zmusiła mnie do zrobienia dodatkowej 30. Pojechaliśmy przez park, lasem na Czarne Morze, Przez hałdę na Balaton pętla wokoło i pogawędka na parkingu.

Jakby nie ten cholerny wypadek to byłby super dzień. Zdjęcia będą jak Wojtek będzie mógł je wrzucić.


Wojtek szybkiego powrotu do zdrowia i żebyś jeszcze pokręcił z nami w tym roku.

Dane wyjazdu:
37.35 km 13.00 km teren
01:39 h 22.64 km/h:
Podjazdy: m

Baza nurków, Sosina

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 4

Ruszam na Maczki na spotkanie z Krzychem. Na Ostrowach chwytam się autobusu linii 622 i w ekspresowym tempie jestem na Maczkach. Średnią miałem blisko 29 km/h. Krzychu miał opóźnienie i tak się spotkaliśmy na osiedlu Stałym. Cel konkretny Sosina i Baza. Przez park Lotników tam się krecimi singlami. Dalej obok Szczakowie i jesteśmy na kamieniołomie. Dalej zjazd i jesteśmy pod Bazą. Wdrapaliśmy się na gore tam chwile posiedzieliśmy i pogadaliśmy. Potem szybki zjazd i jedziemy na Sosinę. Tam znowu przystanek na pogaduchy. Zostaliśmy przegonieni przez lekki deszczyk pod daszek ale stwierdziliśmy że nie ma co czekać i jedziemy przez płyty na Maczki. Szybkie pożegnanie i mocnym kręceniem koło Balatonu do domu. Dojechałem idealnie odstawiłem rower wszedłem do domu i zaczęło mocno kropić. Ciekawe czy Krzycha mocno zlało :)
Kategoria 0-50 km


Dane wyjazdu:
61.44 km 28.00 km teren
03:02 h 20.25 km/h:
Podjazdy: m

Terenowe kręcenie

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 1

Byłem umówiony z Dawidem na Balatonie o 14. Trochę spóźniony ale dojeżdża. Lecimy do Krzycha bo mam do niego sprawę. Jedziemy terenami na Maczki, dale szlakami na Jaworzno i do Krzycha. U Krzycha przekładka kola bo chciałem zobaczyć jak się sprawują tarcze XT na pająku. Pojechaliśmy tak jak ja przyjechałem z Dawidem. Odprowadzamy go prawie pod Maczki i już jedzie do domu bo miał jakieś sprawy do załatwienia. Tam również reguluje hamulec, wtedy podjeżdża suka i pies gada coś do Krzyśka ja udaje że nic nie słyszę i olewam ich. Jakoś odeszły mi chęci o jazdy ale musiałem oddać koło Krzyśkowi. Tak więc wracamy. Na lewo od asfaltu jest jakiś singiel to wbijamy. Nieznanymi ścieżkami dojeżdżamy do drogi co leci z Szczakowej do centrum. Na drodze widzę leżące pomidory. Dwa były ładnie w woreczku jeden się wytoczył. Ktoś zgubił ale się nie zmarnowały ja jednego zjadłem Krzychu drugiego trzeci zakończył życie na A4. W parku lotników widzimy psa który wdrapał się na drzewo aby zdobyć wcześniej tam położony patyk. Tam wpadam na genialny pomysł, jedziemy do Maca na lody. Nie zauważyłem żeby Krzychu jakoś protestował. Zjedliśmy i jedziemy do Krzycha na ponowną przekładkę. Od niego czym prędzej w teren i singielkiem pod Fashion House. Tam kawałek asfaltem i na płyty. Dojeżdżamy pod stacje na Jęzorze. Wzdłuż torów dojeżdżamy do hałdy gdzie są płyty. Płytami znaną drogą jedziemy aż do wiaduktu nieopodal kopalni piasku Maczki-Bór.

Kopalnia piasku CLT Maczki-Bór © Krzychu22

Dalej jedziemy torami aż do Maczek. Spod wiaduktu rozjeżdżamy się w swoje strony. Ja jadę terenami na Balaton dalej przez hałdę do domu.

Krzychu zrobił mi jeszcze zdjęcie z ukrycia.

Taka tam fotka © Krzychu22
Kategoria 50-100 km


Dane wyjazdu:
37.17 km 10.00 km teren
01:28 h 25.34 km/h:
Podjazdy: m

Szybkie pogorie

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 3

Po telefonie do Tomka i Krzycha czy nie mają chęci gdzieś skoczyć wsiadam na Gianta i mocnym tempem jadę na pogorie III przez park Leśna, Staszic, Centrum. Z Pogori III jadę na IV objeżdżam ją dosyć sprawnie i dalej objeżdżam III. Tam wyprzedza mnie szosowiec któremu siadam na koło. Niestety wiele mnie nie pociągnął bo skręcił na ścieżkę wzdłuż Pogori, ja pojechałem przez Tworzeń i Strzemieszyce. Pogoda idealna na rower temperatura w sam raz i lekki wietrzyk.
Kategoria 0-50 km


Dane wyjazdu:
54.36 km 30.00 km teren
03:56 h 13.82 km/h:
Podjazdy: m

Jurajskie klimaty

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 0

Umówiłem się z Dawidem Kuls że rano wstanę i napisze mu czy jadę. Rano mokro ale nie pada długo się nie zastanawiałem i napisałem do Dawida że jedziemy. Dawid zaproponował że pojedziemy samochodem, dzięki temu uniknęliśmy ulewy i wróciliśmy o przyzwoitej godzinie do domów.

W kluczach byliśmy ok 10:30. Na miejscu byli już Qudłaty i Oko z ekipy QQS. Następnie dojechał nasz przewodnik FikiMiki. W czasie jak reszta przygotowywała sprzęty do jazdy, a sprzęty były konkretne dojechali jeszcze 5iatka i wojciechu. Poczekaliśmy do planowanej godziny startu czyli 11 i ruszamy na trasę. Ledwo ujechaliśmy i już jest pierwszy podjazd na rozgrzewkę.


Na górze mały postój i wjeżdżamy w teren. Zaczyna się spoko lekki zjazd po ściółce a następnie ostrzej po jakiejś drodze. Tak dojeżdżamy do jakiegoś jeziorka. Kawałek wzdłuż brzegu i wyjeżdżamy na asfalt. Jedziemy dosłownie kawałek i skręcamy na szuter przy jakiś większych stawach. Tempo nie jest za mocne ale można trochę miejscami przycisnąć. Dokładnie nie wiem gdzie krążyliśmy ale ogólnie bajeczne tereny. Jak by jeszcze tylko pogoda dopisała to byłby naprawdę super PARATRIP. Miejscami były konkretne podjazdy ale za to super zjazdy. Następnie uderzyliśmy na górę Chełm z której jest naprawdę super zjazd, tylko te mokre liście były cholernie śliskie.Po drodze odbijamy pod kościół gdzie dołącza Arturo. Kawałkami znałem trasę bo przeplatała się z czerwonym szlakiem rowerowym którym jechaliśmy do Ogrodzieńca. Był jeden zjazd na którym myślałem że zaliczę piękny lot przez kiere. Jechałem zaraz za Arturem. Prędkość był pewnie w okolicach 30, widzę że zaczyna hamować ale nagle się wybija i spada z uskoku ok 0,5m widzę że nie mam szans wyhamować ani tego ominąć, więc muszę lecieć za nim. Co gorsza w dole była spora gałąź którą na szczęście Giant Artura przemielił. Po wdrapaniu się pod jakieś skałki urządzamy większy popas:

Pierwszy i jedyny większy popas © Krzychu22

Po przerwie zjazd do asfaltu i znowu podjazd. Takim sposobem dostajemy się na czerwony rowerowy szlak którym jedziemy aż do odbicia z asfaltu w teren. My pojechaliśmy dalej prosto czerwonym szlakiem ale pieszym. Tam po wdrapaniu się na szczyt wzniesienia chwila przerwy aby maruderzy dojechali. Artur znał dobrze ten odcinek naprawdę bajeczny zjazd. Znowu jadę za Arturem mniej więcej podobnym tempem. Były tam kolejny w których zalegały zeszło roczne liście. Miejscami trzeba było blokować koła ale na jednym zakręcie zobaczyłem śmierć w oczach. Nie wiem ile jechałem ale wpadam w zakręt i wiem że muszę skorzystać z bandy która jest za koleina z liśćmi, w innym razie poleciałbym w najlepszym wypadku w chaszcze lub szlifował bym po kamieniach. W czasie przejeżdżania przez tą koleinę ujechał mi znacznie przód, jakby nie prędkość to nie wiem czy dałbym rade wstać o własnych siłach. Trochę mnie zdziwiło że się nie wyglebiłem. Wiele o tym nie myśląc zapierdzielam dalej.

Po tym zjeździe szykuje się kolejny ale nieco krótszy. Ale rekompensował on taka super wysoką bandą i małym uskokiem z którego dał się polecieć.

Artur na bandzie © Krzychu22

Szkoda że przy wyjściu z bandy były super śliskie liście, a kawałek dalej głęboki wąwóz. Musieliśmy zjechać do niego. Oto taki techniczny zjazd po glinie:

Techniczny zjazd do wąwozu © Krzychu22

Jedziemy dalej tym wąwozem na którego końcu jest obrzydliwie śmierdzące głębokie błoto. Tutaj część ekipy już ruszyła

Ciekawe miejsce do jeżdżenia © Krzychu22


Jeszcze się pokręciliśmy po okolicznych lasach ale czas naglił. W okolicach czerwonego rowerowego wbijamy na asfalt koło kościoła i jedziemy do Kluczy. Pakujemy się z Dawidem zakładamy czyste ubrania i wracamy do
Dąbrowy.

Wyjazd jak najbardziej udany. Najbardziej wnerwiająca była pogoda i ta lekka mgiełka która leciała z nieba. Trzeba będzie powtórzyć taki wypad jak będzie lepsza pogoda. Epika i tak dopisała, choć się nie spodziewałem.

Tutaj ślad żeby było wiadomo gdzie jeździłem:

Kategoria 50-100 km


Dane wyjazdu:
45.12 km 28.00 km teren
02:35 h 17.47 km/h:
Podjazdy: m

Walka z Bobrami

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 1

Wczoraj zgadałem się z Krzychem że dzisiaj jak odbierze mostek do nowej kiery to gdzieś śmigniemy. Mieliśmy się spotkać koło EXPOSilesi. Ja ruszyłem na Park leśna. Terenami dojechałem na Staszic. Okazało się że mam sporo czasu więc szukam terenowej drogi do EXPO. Przez bagna, przez tory, przez pagórki, przez kłody udało mi się dojechać do asfaltu którym zajechałem pod EXPO. Krzychu dzwoni że się zapomniał i że jest już na dole przy rondzie. Dojechałem do niego i jedziemy na parking pod NEMO gdzie czekał już Piotr. Chwilę pogadaliśmy i ruszamy w swoje strony. Kierujemy się terenem tylko inaczej jak ja jechałem sam do parki Leśna. Tam sobie chwile podriftowałem na mchu i jest plan że jedziemy na Ryszkę ale inaczej jak zazwyczaj. Z parku jedziemy na około hałdy bo zapewne był tam sporo błocka. Dojechaliśmy za Balaton gdzie standardowa ścieżka dojeżdżamy na Maczki. Tam wskakujemy na płyty i dojeżdżamy do lokomotywowni. Tam odbijamy na singielka który jak się okazało jest trudny do przebrnięcia.

Bobry potrafią rzucać kłody pod nogi © Krzychu22


Postanowiliśmy to posprzątać bo zapewne jeszcze nie raz tamtędy pojedziemy. Co tam się działo. Przy sprzątaniu zabawy co nie miara. Mieliśmy więcej radości jak te bobry co pościnały te drzewa. Uprzątamy chyba z 10 bali i jedziemy dalej. Ujechaliśmy może z 30m i widzimy mostek nad kanałem. Jeszcze tam nie byliśmy więc wbijamy na tego singielka. Ścieżka się skończyła ale dziki wydeptały przyjemne trasy, las tez był dość rzadki. Jechaliśmy wzdłuż rzeki do której wpada Ryszka.

Rzeka do której wpływa Ryszka © Krzychu22


Przedzierają się przez krzaki dojeżdżamy do odcinka gdzie jest bardzo dużo różnego syfu. Tam musieliśmy się przedzierać na butach. Dostaliśmy się do ambony gdzie się wdrapaliśmy. Oto taki widoczek:

Widok z Ambony. © Krzychu22


Jeszcze nasze rowery z lotu ptaka:

Rowerki z lotu ptaka © Krzychu22


Dale się przedzieramy. Natrafiam już na wyjeżdżona ścieżkę tylko jest mała przeszkoda do pokonania.

Ewidentnie za mało skoku © Krzychu22


Te drzewo okazało się nie do przejechania w siodle. Jak nic za mało skoku :). Aby zrobić to zdjęcie musiałem stoczyć walkę z krzakami i jeszcze skubane mnie przewróciły, mają szczęście że było miękko bo wujek Albert pokazał by im jak to się jeździ po terenie. Dalej wskakujemy na szuter który jest nam dobrze znany. Następnie skręcamy na żółty szlak i odbijamy na prawo na Sosinę. Powrót płytami na maczki. Tam gadamy chwilę czasu. Szybko się pożegnaliśmy bo jechał autobus 221 który zawlekł mnie pod sam Balaton. Chciałbym zobaczyć minę rowerzysty który nas minął jak rozmawialiśmy jak go wyprzedziłem z duża prędkością jadąc za autobusem. Z Balatonu standardowa trasa do domu.
Kategoria 0-50 km


Dane wyjazdu:
8.09 km 2.00 km teren
00:20 h 24.27 km/h:
Podjazdy: m

Normalnie nie wytrzymie

Piątek, 13 kwietnia 2012 · dodano: 13.04.2012 | Komentarze 3

Po załataniu dętki i na smarowaniu łańcucha chciałem się pokręcić po okolicy. Nie wiem co już jest ale non stop uchodzi mi powietrze z tylnego koła. Jeszcze muszę poczekać i zobaczyć czy ucieka całe powietrze czy tylko do pewnego ciśnienia. Już mam dość w tym sezonie chyba już z 5 razy miałem flapka.
Kategoria 0-50 km


Dane wyjazdu:
76.72 km 40.00 km teren
03:54 h 19.67 km/h:
Podjazdy: m

Rozpoznawczo do Chrzanowa

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 3

Byłem umówiony z Krzychem na jakieś terenowe kręcenie. Inaczej jak zwykle spotkaliśmy się pod Orionem. Pojechaliśmy najpierw do niego przez Niwkę, na rondzie w lewo i przed S1 wjechaliśmy w teren. Było tam niesamowicie śliskie błoto. Wszytko się zalepiało i tył jeździł gdzie chciał, przód nawet się trzymał bo rawie nowy Albert jest:). U Krzycha oskrobałem nadmiar błota i dopompowałem powietrza bo myślałem że złapałem kapcia. Od niego ruszamy kawałek asfaltem a następnie terenem pod elektrownie Jaworzno III. Dalej szlakiem koło zalewu i czarnym szlakiem dojeżdżamy w okolice Jelenia. Tam Krzychu swoimi ścieżkami mnie prowadzi. Odkryliśmy (przynajmniej ja) super wzniesieni gdzie już jest trochę zrobiona trasa do zjazdu.

Górka w Jaworznie gdzie powstanie trasa Krzychu&Krzychu; © Krzychu22


W najbliższym czasie planujemy zrobić tam swoją miejscówkę do ciorania. Powiększymy tą trasę i dodamy kilka swoich wariantów i może usypiemy kilka hopek. Plan jest ambitny i myślę że realny do wykonania. Będzie więcej czasu to piła, szpadle, siekiery, łopaty i do roboty. Dalej jechaliśmy sam nie wiem gdzie, ale wyjechaliśmy w okolicach Jeziorek. Tam wbijamy na polna drogę i dojeżdżamy do czarnego szlaki który leci z Byczyny. Tam większy postój i podziwiamy jak sarny chodzą po polu.

Pole w okolicach Byczyny © Krzychu22


Jedziemy dalej czarnym i skręcamy na czerwony którym mamy jechać do samego Chrzanowa. Niestety Krzychu źle skręcił i wróciliśmy się do Byczyny. Po oglądnięciu mapy wracamy i już jedziemy tak jak trzeba. Na czerwonym szlaku blisko Chrzanowa jest spore bagno. Idealnie przez dukt płynie jakiś syf. Próbowałem to przejechać ale zrezygnowałem, nie chciałem mieć mikro w butach. Musieliśmy się wrócić kawałek i przedzierać się krzakami gdzie było od cholery jeżyn. Udało nam się to ominąć i jedziemy dalej. Przed torami skręcamy w jakąś ścieżkę która planowaliśmy dojechać do Trzebini. Było tam mnóstwo błota, miejscami mój łysy Albert wymiękał ale mnie do końca nie zawiódł. Przekraczamy tory i wjeżdżamy na trawiaste wzniesienie gdzie robimy mały serwis. Ja myślałem że mam flapka ale dopompowałem i objechałem resztę trasy a Krzychu poprawiał tylne koło. Po zjeździ z tego wzniesienia okazało się że było to zrekultywowane wysypisko śmieci :). Postanowiliśmy sobie odpuścić Trzebinię i wracamy do domu. Inną drogą wracamy do czerwonego szlaku którym można powiedzieć dojeżdżamy do Ciężkowic.Tam robię małe zakupy czyli jabłko dla Krzycha. 7 days i działka towaru, dwa razy mocniejszy jak towar Krycha który po drodze zażyliśmy. Najedzeni jedziemy czarnym szlakiem na Sosinę. W jednym miejscu odbijamy na mostek przez który super się przelatuje. Wracamy na trasę i dojeżdżamy na Sosinę. Tam po zjedzeniu towaru i chwili odpoczynku ruszamy na haju płytami na Maczki. Krzychu chciał jeszcze pożyczyć ode mnie mafie więc pojechał zemną pod dom. Jechaliśmy koło Balatonu, Juliuszowską częściowo ostrowami Ostrowami. U mnie jeszcze pogadaliśmy ok 25 min. Krzychu pojechał do domu a ja poszedłem coś wszamać.

Dzisiaj zbadaliśmy tak naprawdę terenowy powrót z Trzebini. Następnym razem będziemy szukać terenowej drogi z okolic Sosiny do Trzebini i może dalej do Tenczynka. Naprawdę są tam super tereny do zbadania. Będzie czas to opracujemy jakąś sprytna terenową pętle myślę że ok 100+ km z czego ponad 50% będzie terenem a możę uda się jeszcze więcej.
Kategoria 50-100 km


Dane wyjazdu:
58.77 km 10.00 km teren
02:31 h 23.35 km/h:
Podjazdy: m

Sarmacja + Pogorai III

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 09.04.2012 | Komentarze 0

Rano o 9:30 ruszyłem na Sarmację pograć w piłę. Godzina trzydzieści grania i powrót do domu. Już na ostatnim zakręcie poczułem że jakoś tył się nie słucha. Patrzę a tu flapek. Udało mi się jeszcze dojechać do garażu.

Napisał Dominik czy nie skoczymy gdzieś. Ja oczywiście chętny więc po obiedzie musiałem załatać dętkę i wyczyścić napęd. Nie spieszyłem się i dobrze bo była jedna dziura a dwa kolce. Przez to że robiłem powoli jak spojrzałem na zegarek to już miałem się spotkać z Zetorem pod Sławkowem. On też miał jeszcze kawałek i miał jechać wolno. Spotkaliśmy się na Granicy i jedziemy przez Strzemieszyce, Kazimierz, Park Leśna, Staszic, Centrum na Pogorie III. Objechaliśmy dookoła z jednym postojem na dopompowanie amorków i wracamy przez Strzemieszyce. Dominik koło szkoły odbija do siebie a ja jadę już do domu.

Nie wiem co się dzieje z moja prawą kostka ale po dzisiejszej grze była napuchniętą(mam już czasami z nią problemu od jednego zderzenia z obrońcą na hali :) ). Na szczęście po wyjeździe na pogori ból ustał i chyba jest już ok, Będę musiał jej dać odpocząć od gry w piłkę nożną.
Kategoria 50-100 km


Dane wyjazdu:
39.48 km 20.00 km teren
02:07 h 18.65 km/h:
Podjazdy: m

Krzaki ciąg dalszy

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 1

Szybki telefon do Krzycha czy jedziemy. Umówiliśmy się pod rozebranym wiaduktem w Jaworznie. Musiałem się spotkać żeby poratował mnie pompajką do amora. Krzychu miał małą obsuwę więc jechałem mu na przeciw. Musieliśmy się wrócić do jego domu bo ubrał się na letniaka a później jęczał że zimno. Chwilę poczekałem on jeszcze zjadł dupę i ruszamy czym prędzej w teren. Na początku znanym odcinkiem. Koło Fashion House wbijamy w jakąś ścieżkę, później jakieś szlak kolejowy częściowo rozebrany. Przy płocie jakiejś hali i znowu w krzuny. Wbiliśmy się w jakieś małe badyle że już nie dawałem ich rade doginać do ziemi. Kawałek prowadzenie i jestem na płytach do hałdy na jęzorze, Krzychu jakoś mnie wyprzedził i czekał. Dalej jedziemy hałdą, czarnym szlakiem i z Maczek koło Balatonu pod mój dom. Jeszcze zamieniliśmy kilka słów i Krzychu wraca do domu.

Po wszystkim jeszcze 2 godziny na hali grania w nogę.
Kategoria 0-50 km