Info

Więcej o mnie. 2024














Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień1 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec3 - 0
- 2023, Maj1 - 0
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 0
- 2022, Grudzień4 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj5 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2022, Luty2 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik2 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień3 - 0
- 2021, Lipiec4 - 0
- 2021, Czerwiec4 - 0
- 2021, Maj7 - 0
- 2021, Kwiecień4 - 0
- 2021, Marzec3 - 0
- 2021, Luty3 - 0
- 2021, Styczeń3 - 0
- 2020, Grudzień4 - 0
- 2020, Listopad4 - 0
- 2020, Październik6 - 0
- 2020, Wrzesień9 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec9 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj11 - 0
- 2020, Kwiecień6 - 0
- 2020, Marzec12 - 0
- 2020, Luty12 - 0
- 2020, Styczeń13 - 0
- 2019, Grudzień4 - 0
- 2019, Listopad11 - 0
- 2019, Październik13 - 0
- 2019, Wrzesień10 - 0
- 2019, Sierpień11 - 0
- 2019, Lipiec16 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 0
- 2019, Maj13 - 0
- 2019, Kwiecień11 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Wrzesień3 - 0
- 2018, Lipiec8 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 0
- 2018, Maj13 - 0
- 2018, Kwiecień9 - 0
- 2018, Marzec6 - 0
- 2018, Luty9 - 0
- 2018, Styczeń11 - 0
- 2017, Grudzień9 - 0
- 2017, Listopad5 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień15 - 0
- 2017, Sierpień11 - 0
- 2017, Lipiec11 - 1
- 2017, Czerwiec8 - 0
- 2017, Maj12 - 1
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec11 - 7
- 2017, Luty9 - 0
- 2017, Styczeń13 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad3 - 1
- 2016, Październik5 - 0
- 2016, Wrzesień15 - 1
- 2016, Sierpień11 - 2
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec4 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień9 - 9
- 2016, Marzec15 - 10
- 2016, Luty15 - 0
- 2016, Styczeń13 - 2
- 2015, Grudzień10 - 0
- 2015, Listopad6 - 0
- 2015, Październik11 - 2
- 2015, Wrzesień12 - 0
- 2015, Sierpień18 - 2
- 2015, Lipiec20 - 2
- 2015, Czerwiec11 - 9
- 2015, Maj15 - 4
- 2015, Kwiecień11 - 3
- 2015, Marzec9 - 10
- 2015, Luty11 - 20
- 2015, Styczeń8 - 10
- 2014, Grudzień14 - 3
- 2014, Listopad14 - 5
- 2014, Październik11 - 3
- 2014, Wrzesień20 - 13
- 2014, Sierpień25 - 28
- 2014, Lipiec17 - 8
- 2014, Czerwiec17 - 6
- 2014, Maj14 - 13
- 2014, Kwiecień17 - 6
- 2014, Marzec12 - 1
- 2014, Luty20 - 14
- 2014, Styczeń16 - 10
- 2013, Grudzień13 - 2
- 2013, Listopad8 - 0
- 2013, Październik13 - 12
- 2013, Wrzesień8 - 8
- 2013, Sierpień20 - 4
- 2013, Lipiec23 - 24
- 2013, Czerwiec14 - 3
- 2013, Maj18 - 13
- 2013, Kwiecień21 - 6
- 2013, Marzec13 - 11
- 2013, Luty11 - 19
- 2013, Styczeń11 - 9
- 2012, Grudzień16 - 29
- 2012, Listopad7 - 11
- 2012, Październik11 - 10
- 2012, Wrzesień17 - 29
- 2012, Sierpień28 - 55
- 2012, Lipiec27 - 34
- 2012, Czerwiec17 - 54
- 2012, Maj22 - 22
- 2012, Kwiecień13 - 25
- 2012, Marzec15 - 16
- 2012, Luty12 - 16
- 2012, Styczeń9 - 19
- 2011, Grudzień8 - 37
- 2011, Listopad7 - 7
- 2011, Październik17 - 32
- 2011, Wrzesień17 - 56
- 2011, Sierpień29 - 37
- 2011, Lipiec28 - 8
- 2011, Czerwiec9 - 6
Wpisy archiwalne w kategorii
50-100 km
Dystans całkowity: | 13797.57 km (w terenie 5589.00 km; 40.51%) |
Czas w ruchu: | 717:20 |
Średnia prędkość: | 19.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.90 km/h |
Suma podjazdów: | 48006 m |
Suma kalorii: | 82337 kcal |
Liczba aktywności: | 215 |
Średnio na aktywność: | 64.17 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
90.78 km
20.00 km teren
04:22 h
20.79 km/h:
Podjazdy:1137 m
Do Krakowa, gleba życia
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 1
Niedziela zapowiadała się znakomicie to postanowiłem jechać na rowerze do Krakowa żeby już go tam zostawić. Umówiłem się z Krzyśkiem żeby jechało się raźniej i jak się okazało szybciej.Ruszam przed 14 na Sosinę gdzie byłem umówiony z Krzyśkiem. Gnam bo wiem że wiele czasu nie mam, na miejscu jestem pierwszy. Odczytuje sms żebym się nie spieszył i że będzie za 10 min, szkoda że odczytałem to trochę za późno bo średnia była 24,5. Domompowałem damper, kapkę sztyca do góry i ciśniemy na Bukowno. Tam tradycji stało się zadość i prawdziwy piernik skonsumowany przy fontannie. Najedzeni ruszam na Płoki standardową drogą. Sprawnie pokonujemy ten dystans.

Kościół Płoki © krzychux22
Spod kościoła łapiemy się czerwonego szlaku i jedziemy nim aż do Tenczynka. Po drodze szybki asfaltowy zjazd i moja wycieczka w gałęzie na jezdnym ze zjazdów gdzie to trochę poharatałem sobie dłoń. Asfaltowy zjazd był mega, prędkość na endomonto to 66 km/h. Podjeżdzamy pod zamek gdzie robimy sibie dłuższą pauze na jedzonko. W słoneczku idealna temperatura.

Zamek Rudno, Tenczynek © krzychux22
Zbieramy się i jedziemy w dół. Ja na przodzie jade ile było można ze względu na ludzi. Końcówka na piecu. Spodobało mi się na tyle że wypchaliśmy jeszcze raz. Znowu jade na przodze ale tym razem jeszcze szybciej i jak się okazało na jednym z zakrętów za szybko. Odjechało mi koło i trafiłem prosto w kamień. Po czym wyglebiłem dość mocno. Jednak najbardziej obawiałem się o przednie koło bo uderzenie było na tyle mocne że poczułem na rękach jak obręcz wali w kamień, jak się poźniej okazało obręcz przetrwała a kamień się rozłupał. Przy późniejszym serwisie wyszło że jeszcze rockringiem musiałem uwadzić bo straciłem trochę materiału. Pozbierałem się obolał, prawe kolano i udo ucierpiało najbardziej, dobrze że był piach to zawsze trochę bardziej miękko. Zamieniłem dętkę bo przysnejczyłem i kontynuuje zjazd. Tam znowu chwile grozy po tym jak omijając dziewczynę ucieka mi tyła następnie przód którym odbijam się od drzewa. Na szczęście tym razem zostałem na rowerze. Dalej już sapkojnie jedziemy szlakiem R4 który mnie zaniepokoił z powodu braku oznaczeń, przez to zrobiliśmy niepotrzebną pętelkę aby się przekonać że jechaliśmy dobrze. Dalszy cel to Dolina Mnikowska. Droga dobrze nam zleciała, jedynie co to w Czułowie jak tylko wjechaliśmy od razu było czuć gorzałę. W dolinie postój na jedzonko.

Dolina Mnikowska © krzychux22
Dalsza droga po szlaku R4 aż do Błoni. nic specjalnego się po drodze nie działo. Plan był żeby przejechać przez las Wolski ale już nie było siły. Na zakończenie zimne piwko. Ogólnie dobry wypad, tylko szkoda żę przyglebiłęm, z biegiem czasu noga bardziel bolała ale nie jest źle, w końcu jeszcze nigdy tak nie wyrżnąłem.
Kategoria Full suspension z Krzychem, 50-100 km
Dane wyjazdu:
50.97 km
30.00 km teren
02:32 h
20.12 km/h:
Podjazdy:475 m
Terenami na Bukowno
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0
Pogoda jak w lato, godzina 10 a już można jechać na letniaka. Jednak biorę bluzę asekuracyjnie bo pewnie w lasach będzie chłodniej. Ruszam na Strzemieszyce. Wiatr silny ale jakoś bardzo nie przeszkadza. Dalej Szałasowizna, Przełajka. Wjeżdżam w teren i docieram do Sławkowa. Dalej Hrububieszowską i znowu uciekam w teren, jadę na Miedawe i lasami do ulicy Bukowskiej. Przeskakuje przez tory i jadę na Bukowno. Na singlu bardzo przyjemnie, choć trochę zarosło. Standardowo przy fontannie mała przerwa.
Bukowno fontanna © krzychux22
Dalej kieruje się na Bór Biskupi. Na asfaltowym odcinku masakryczny wiatr na otwartej przestrzeni. Wjeżdżam na żółty szlak którym jadę do Ciężkowic.

Piaskownia Bukowno © krzychux22
Z Ciężkowic na Sosinę gdzie wygrzewam się w słońcu na ławce. Miałem w planach jeszcze pokręcić ale nie zabrałem wody i mnie mocno suszyło. Tak więc jadę płytami na Maczki.Za wodociągami uciekam w teren i jadę na Balaton. Na wiadukcie w Maczkach chyba całe gimnazjum było, pełno ludzi, głównie dziewczyny :). Z Balatonu przez hałde do domu. Zdziwieniem jest dal mnie średnia, ale bardzo dobrze mi się kręciło.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
58.88 km
32.00 km teren
02:56 h
20.07 km/h:
Podjazdy:602 m
Parkowy trening, terenowo po Jaworznie, park
Środa, 26 lutego 2014 · dodano: 26.02.2014 | Komentarze 0
Rano pojechałem do parku poćwiczyć manuala. Jest to do ogarnięcia le jednak zawieszenie tego nie ułatwia. Jeszcze trochę i może coś będzie wychodziło. Największy problem sprawia mi wyczucie jak mocno wyrwać rower na jedno koło.Przed 14 wybrałem się na terenową pętle. Pojechałem na hałdę, Balaton, Maczki, czarnym szlakiem jaworznickim, na osiedlu Stałym odbijam na niebieski szlak i przez park Lotników na Geosfere. Jeszcze raz sprawdziłem ten tor tym razem na fullu. Wybicia spoko bo da się whipy kręcić ale ta fale to tylko domknąłem zawieszenie. Dalej pojechałem na Baze Nurków gdzie spoko widoki.

Baza nurków Jaworzno © krzychux22

Baza nurków © krzychux22
Objechałem do oko,la znacznym tempem i dalej na Sosinę. Stara cementownia już długo nie postoi, zaczęła się rozbiórka. Na Sosinie zjeżdżam po schodach i wypada mi telefon, ale twarda sztuka nawet się nie wyłączył.

Jaworzno Sosina © krzychux22
Dalej w stronę parkingu, przejazd przez wąską kładkę i kamieniami po rozebranych torach jadę na lokomotywownie. Super się tamtędy jechało, kamienie ubite wiec nie traciło się energii, miejscami tylko trochę drobnych gałęzi ale to nie problem. Pojechałem przez Maczki, terenem na Cieśle, Ostrowy i na Szałasowiznę. Dalej przez Strzemieszyce do domu.
Wieczorem jeszcze z Łukaszem pokręciliśmy i pogadaliśmy w parku.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
55.97 km
13.00 km teren
02:20 h
23.99 km/h:
Podjazdy:589 m
Bukowa góra
Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 17.02.2014 | Komentarze 2
Pogoda wyśmienita, rower ustawiony, trzeba jechać gdzieś dalej. Padło na bukową górę, dawno mnie tam nie było a chciałem odrobinę pozjeżdżać. Trasa przez park Leśna,Staszic, targ, P3 gdzie wyprzedam mnie jakiś krosiarz, siadam mu na kole, chyba koleś trochę spuchł pod koniec bo zaczął młynkować. P4 terenowo i na Bukową górę. Tam powolny podjazd, wjechałem na szczyt i kawałek na przestrzał sobie poskakałem, ale pod liśćmi różne dziwne niewidocznie rzeczy leżały to zrezygnowałem.
Dziwne tabliczki na Bukowej górze © krzychux22
Zjechałem w stronę Trzebiesławic i wdrapałem się na góre w stronę Sikorki, zjazd do niej, na ostrych sekcjach wychodzi potencjał Gianta, teraz łyka wszystko,dalej asfaltami do Ząbkowic. Tam w strone łośnia, Rozdzieńsiego na Tworzeń, Jamki, Strzemieszyce i dom.
Pogoda do jazdy prawie idealna, mogłobyć odrobine cieplej żeby pozbyć się tych warstw i waterek mógły być mniejszy choć nie było źle. Średnia pewnie jaz zawyżona bo dystans dodany w dużym przybliżeniu bo GPS mi się gdzie s przywiesił.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
59.45 km
12.00 km teren
03:26 h
17.32 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Sosnowiec, Będzin, Pogorie, Park Leśna
Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 10.11.2013 | Komentarze 0
Dzwoni Krzysiek czy nie pojadę z nim dziś do Decathlonu. Miałem trochę nauki no ale jakoś długo nie musiał mnie przekonywać. Ok 15 ruszam i praktycznie pod domem spotykam się z Krzyśkiem. Jedziemy przez Kazimierz, Mec, Środule i już jesteśmy pod Decathlonem. Tam szybko poszło i mamy plan jechać na pogorie 3. Jedziemy w stronę Będzina, ale jest jakaś droga w kierunku w którym mamy jechać. Wyjechaliśmy na granicy Dąbrowy i Będzina. Jedziemy pod zamek. Nigdy tam nie byłem a tu zaskoczenie spoko park i sporo możliwości do poskakania itp. Później wzdłuż Przemszy jedziemy do parku Zielona. Przeskakujemy na pogorie 3 i objeżdżamy ją w dobrym tempie siedząc na kole jakiejś grupce. Dalej jedziemy na Strzemieszyce. Tam sporo błota i ogólnie jazda w żółwim tempie bo strasznie chlapało. Później siedzimy w garażu gadając na tematy około rowerowe. Wtedy dzwoni kumpel żeby coś pokręcić.Godzinę później jedziemy do parku. Tam się kręcimy i tak prawie przejechaliśmy 20 km. Już mocno zmarznięty wracamy do domów.
Kategoria 50-100 km, Full suspension z Krzychem
Dane wyjazdu:
51.32 km
4.00 km teren
02:33 h
20.13 km/h:
Podjazdy: m
Sosinowe upalanie
Sobota, 14 września 2013 · dodano: 25.09.2013 | Komentarze 0
Dziś nie miałem w planach ruszyć się naq rower. Siedząc przed kompem miałem już odpalać jakąś giere ale patrze a tu słońce, tel do Krzyśka i ruszam. Jadę przez Ostrowy, Maczki, Szczakową, Osiedle Stałe do Krzyśka na Brzezinkę. Krzysiek kończy grzebać przy rowerze i lecimy taka samą drogą na Sosine tylko w Szczakowej odbijamy na zbiornik. Tam chwile siedzimy i nabijamy się z jakiś chłopaczków. Słyszymy jak piszczą opony i pojawia się Beta w kombiku i zaraz za nią druga nieco nowsza. Patrze kto siedzi w starszej i poznaje Witka, znajomy znajomego, którego brat zna.... :) Znam z filmików i twarzy. No to się przenieśliśmy popatrzeć na rondko gdzie Witek ładnie ogarniał, spalił trochę gumy jakaś babka go zwyzywała. Koleś z drugiej coś tam próbował ale bez szpery ciężko mu to szło. Po 30 min zwijamy się do domów, Jedziemy płytami na Maczki, tam się rozdzielamy i ja lecę koło Balatonu do domu. Kategoria 50-100 km, Full suspension z Krzychem
Dane wyjazdu:
51.02 km
51.00 km teren
04:07 h
12.39 km/h:
Podjazdy: m
Rychlebské stezky
Sobota, 7 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 2
Że po wczorajszym wypadzie na Single było nam mało to pojechaliśmy jeszcze na Rychlebské stezky.
Takie sjezdy mają© krzychux22
Od naszej bazy to tylko 60 km, wiec można się wyspać i wyruszyć o normalnej porze. Docieramy tam z zamiarem spotkania ludzi z forum ET. Zdejmujemy rowery i jedziemy do centrum ścieżek.

W drodze do centrum© krzychux22
Tam od razu spotykamy naszych, chwile rozmawiamy i jedziemy sami bo chłopaki mają popas. Dowiadujemy się gdzie i jak jechać, w sumie to jest tylko jeden podjazd. Początek zapowiada się spoko, trawka, krzaczki, korzenie, kamyki, miejscami wypych, kładeczki, przejazd przez strumyk, asfalt tez był. Da się podjechać wszystko w siodle ale nam się nie chce szkoda siły na podjazdy. Wdrapaliśmy już dość wysoko i po wyjechaniu za krzaków ukazało nam się coś pięknego, super, hiper, mega trawers. Nazywa się to Trail Dr. Wiessnera

Trail Dr. Wiessnera© krzychux22
Od razy zachciało nam się podjeżdżać.

Tak to wyglądało© krzychux22
Kawałek jeszcze lasem i jesteśmy na początku zielonej trasy którą postanowiliśmy zrobić jako pierwszą. Początek trasy bardzo techniczny, ale da się wszystko zjechać, jedna mała przygoda to jak kierom przytarłem o drzewo ale na szczęście bez gleby. Tam ostro zawieszenie pracowało, ale też można było trochę poskakać. Mniej więcej tak to wyglądało, tu akurat prosty singielek.

Takie to single© krzychux22
Dalej robi się szybciej i szerzej. Tam daje na pełnym piecu czasami czyje że lecę przez korzenie bez kontroli. Tam adrenalina skacze znacznie. Kawałek spokojnego odcinak po kamulcach telewizorach i zaczynaj się Sjezdy. Tam znowu piec, dostrzegam usypanie po bokach hopki ale dwie pierwsze omija, widząc co jest za nimi decyduje się na kolejne, lata się cudownie, nawet nie ma czasu na zdjęcia. Tak mnie poniosło że latałem z wszystkiego. Była też groźna sytuacja jak się wybiłem i w locie zorientowałem się że lądowanie jest wyżej niż wybicie, przód jakoś skleiłem a tył ostro oberwał ale maestro uratowało mi dupę. Dalej już spokojnie docieramy na dół. Znowu czeka nas podjazd. Tym razem robimy kilka zdjęć.

Podjazd całkiem przyjemny© krzychux22

To u Doktora© krzychux22
Po drodze spotykamy chłopaków z którymi gadaliśmy na początku. Postanawiamy się trzymać razem bo teraz będą robić Super flow. Trochę się ociągają, ale jak wyprzedziła nasz Czeszka to jeden jak się zerwał, a za nim reszta to mało się nie poprzewracali, w sumie się nie dziwie. Tak docieramy na Verlyba gdzie szybko jemy i dalej kierujemy się na Wales. Tam wypych, zakładamy kaski i zaczyna się mega ale to mega techniczna cześć. Dawałem rade ale reszta miało spore kłopoty, sam przyznam że czasami trzeba było wciągać rower na kamienie, trochę jak trial. Docieramy do drewnianego podestu gdzie są jacyś ludzie, okazało się że to Czesi i tam była taka śmiechowa sytuacja. Wjeżdżam tam pierwszy i przejeżdżam obok kobiety, przejechałem i dziwnie się na mnie patrzy i się śmiej, nie wiem o co chodzi. Dojeżdża reszta chłopaków i zagaduje do nich i częstuje jakimś czymś, już wiem mówiła coś do mnie a ja zero reakcji, no ale spoko, kilka razy próbuje nam wcisnąć jakieś cukierki ale odmawiamy. Później Sajmon komentuje tą sytuacje że chciał dać nam jakaś brazylijską muchę i że później z namiotem będzie zjeżdżał, prawie popłakałem się ze śmiechu :) A tak prezentuje się odcinek pod nazwą Wales

Tak wygląda Wales© krzychux22
Dalej już tylko czerwony odcinek Super Flow. Po początku można mieć spore nadzieje że będzie czad. Ale za nim zjazd to szybki popas i spoglądniecie na mapę.

Nawigacja i w dół© krzychux22
Zaczyna się zjazd ale tu niespodzianka dwie super bandy i podjazd, o co chodzi ale podjeżdżamy. No ale później to piiiiiiiiiiiiiiiiiii piiiiiiiiiiiiiiiiiii piiiiii w dół, o co działo się, tego nie da się opisać, jedyne co to dam zdjęcia,

Sajmon po skoku© krzychux22
Zjeżdżamy z przerwami aby powiedzieć o kurwa ale zajebiście. Fajnie można poskakać. Na jednym wyskoku z kamieni mała przygoda, wyskoczyłem za daleko i przeleciałem nad bandą no i poszedłem w las, dobrze że mało drzew ale żeby wyhamować kładę rower i biegnie przytulić się do drzewa, na szczęście tylko kilka otarć. Dalsza część zjazdu jaszcze bardziej WOW. Kawałek podjeżdżamy z chłopakami i się rozdzielamy, oni będą robić Sjezdy a my jedziemy jeszcze raz na Walesa i Super Flow ale teraz spokojnie i porobić zdjęcia. No to po kolei, podjazd:

Wspomniany wcześniej strumyk© krzychux22

Lans na podjeżdzie© krzychux22
Wales:

Piekny Wales© krzychux22

Widoczki suuper© krzychux22

Takie tam na Wales© krzychux22
Siodło w dól i Super Flow:

Szybkie bandy© krzychux22

Dojazdówka do super sekcji© krzychux22

Zawiecha wybiera© krzychux22

Fragment Super Flow© krzychux22

Czas na lans© krzychux22

Nie ma to jak dobry locik© krzychux22
No i nasz wyjazd na Rychleby dobiegał końca jeszcze tylko powrót do samochodu, zaraz po zjeździe:

Jest moooooccccccccccc© krzychux22
Dojazd do Černé Vodě gdzie zostawiliśmy samochód.

Już dojeżdzamy do samochodu© krzychux22
Podczas pakowania się jedzie grupka z forum ET szkoda że nie udało się spotkać na trasie, a nie parkingu nie mieliśmy już czasu.
Rychleby wymiatają, wiem że wrócę tam w przyszły roku i to nie raz, wbrew pozorom to dość blisko nas. Te dwa dni nadrobiły całe wakacje pod względem rowerowania. Polecam każdemu jednak warto mieć dobry rower, najlepiej fulla bo na HT to sporo będzie męczarni, no ale może ja już za wygodny się zrobiłem. Świetne miejsce do trenowania Technik szybkość, kurde wszystko tam się szlifuje :)
Kategoria 50-100 km, ENDURance trip, Full suspension z Krzychem
Dane wyjazdu:
52.67 km
52.00 km teren
03:19 h
15.88 km/h:
Podjazdy: m
Singltrek pod Smrkem
Piątek, 6 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 6
Od dawien dawna planowany wyjazd w góry do domku kolegi udało się zrealizować. Napisze jeszcze tylko że podczas transportu rowerów była mała przygoda. Pominę kilka faktów dlaczego tak się stało, ale prawie zgubiłem swój rower na A4. Jakby nie spalona żarówka to pewnie bym musiał go gdzieś szukać ciekawe czy coś by z niego zostało.
Do rzeczy, razem z Krzyśkiem i ekipą wypadową pojechaliśmy do Novém Městě pod Smrkem gdzie są znane singielki. Mieliśmy kawałek drogi od bazy ale warto było.

Nasze ekipa, Krzysiek wiadomo gdzie© krzychux22
Ruszamy do bazy gdzie oglądamy mapę i kierujemy się na najdalej wysuniętą czarną trasę. Aby dojechać trzeba pokonać płaski kawałek ścieżki opisany jako dla każdego, jadą nim jaramy się jak małe dzieci, co zakręt mostek to emocje coraz większe. Jak na razie tylko podjazdy, niewielkie fragmenty zjazdu ale już jesteśmy zadowolenie. Asfaltowym podjazdem sporo nadganiamy i wskakujemy na czerwona trasę. Tam prawdziwe eldorado dla nas. Wąsko szybko, kręto, wyboiście no i można się trochę powybijać z uskoków. Co najważniejsze były cudne bandy gdzie się lansujemy :D

Na przedkości w bandzie© krzychux22
Dalej podobnie, podjazd i podjazd. Przerwa w budce gdzie popas i uderzamy na czarną trasę. Ujechaliśmy może z 100m i jaramy się bandą na której prawie glebie jak za którymś podejściem chce jechać jeszcze szybciej. Tam spotykamy pierwszą fajną panią :D Krzychu zrypał sprawę i nie sfocił.

Żeby nie było że sam jeżdziłem© krzychux22
Dalej trasa jeszcze bardziej się rozkręciła, co chwile malutkie loty, ciasne zakręty i mostki. No ale też były ciekawe dropiki których nie miałem zamiaru omijać.

Pierwszy wiekszy lot na trasie© krzychux22
Zjazdową część trasy pokonaliśmy i czeka nas powrót w miejsce startu. Po drodze ciekawe miejsce, trasa prowadzi przez pastwisko gdzie jest elektryczny pastuch, jak dla mnie najtrudniejszy odcinek, krowy robią dużo placków.

Drzwi do lasu© krzychux22
Z miejsca startu uderzamy na czerwoną trasę aby przenieść się na kolejną czarną, tam też fajne sekcje. Po drodze spotykamy rodzinę z Czech, całkiem fajna mamusia na full Giancie :D Co chwile się wyprzedzamy, na podjazdach górują, na zjazdach zostają w tyle. Za to ich syna a HT ostro napierdzielał za nami, powinni mu kupić fulla, to by fruwał. Na czarnej trasie MEGA sytuacja, myślałem że spadnę z roweru. Jadę singielkiem znacznym tempem, widzę jakaś starsza parę na drodze, nie chce się odzywać to blokuje koło żeby narobić hałasu. Jak to usłyszeli to ostre zakłopotanie gdzie uciekać i te słowa Achtung! Achtung! Od razu wybuchłem śmiechem, kawałek dalej zatrzymałem się żeby opanować śmiech. Bekę mieliśmy do końca wyjazdu. Teraz przed nami podjazdowa część gdzie dla na s jest wypychowa, tam też podejmujemy decyzje o kończeniu jazdy ze względu na braki w siłach i resztę ekipy, która zapewne już się nudziła. Po wdrapaniu się zaczyna się zjazd, który robimy na pełnym piecu, a było po drodze co robić. W fajnej miejscówce robimy fotki rowerów.

Kolejne lansowanie się© krzychux22

Giancig w jedynym słusznym miejscu© krzychux22
Dalej jedziemy już częściowo znaną trasą którą dojeżdżaliśmy do czarnej trasy. Tam też kilka fajnych miejsc do skoków i takie tam

Na koniec mała kąpiel© krzychux22
Dalej wracamy do bazy singli, a zarazem samochodu. Pokonujemy trasę oznaczoną jako dla wszystkich tym razem w drugą stronę. Okazało się że jest delikatnie z górki. Niby płaska i nic specjalnego ale ona najbardziej przypadła mi do gustu, jak się dobrze dokręciło to loty przez mostki, pieńki, wybicia itp. Ja tam nie szczypałem się z krosiarzami, zdarzało się że w locie ich wyprzedzałem ale i tak na zakrętach odstawali i też dobre miejsce do wyprzedzania, jedynie mogłem wyprzedzić Czeskiej rodziny która nieźle dawała rade. Takim sposobem zakończyliśmy jazdę po singlach. Trasa super, nie ma co opisywać więcej trzeba to zjeździć. Jedynie z czym zwaliliśmy sprawę, że nie wzięliśmy nic do myci bo były prysznice. Polecam i rekomenduje, daleko ale warto to zobaczyć i poczuć.
Kategoria 50-100 km, ENDURance trip
Dane wyjazdu:
98.42 km
52.00 km teren
08:19 h
11.83 km/h:
Podjazdy:2120 m
Prawdziwe błotne Ęduro
Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 2
Dawno nie było nas w górach tak wiec postanowiliśmy zaliczyć dobrego tripa przed wyjazdem na Smreka i Rychleby, ja osobiście testowałem hamulce, i szerszą kierownice.Już standardowo ruszamy pociągiem z Sosnowca, co dziwnego Krzysiek już był na dworcu, po jego telefonie spodziewałem się że mam kupić mu bilet. Pakujemy się do Elfa i jedziemy do Rajczy gdzie mamy zaliczyć trasę jednego forumowicza. Już jesteśmy na miejscu a to nasz elfik.

Nasz transport© krzychux22
Ruszamy niebieskim szlakiem na Hale Cukiernica. Podjazd okazał się podejściem, miejscami to podchodzenie po betonowych płytach było problemem.

Niebieski szlak© krzychux22
Po uzyskaniu pewnej wysokości dało się jechać, jak na razie asfaltami i płytami, no ale samochodziarze chcieli nas zepchnąć kilkukrotnie do rowu. Po drodze na Hale Boraczą takie o to widoczki. Ogólnie szlak bardzo przyjemny.

Z niebieskiego szlaku© krzychux22

Tak to wyglądało© krzychux22

Hala Cukiernica© krzychux22

Takie tam widoczki© krzychux22
Dalej postanowiliśmy jechać zielonym szlakiem na szczyt Lipowska. Planowo mieliśmy jechać przez Redykalny Wierch ale już tamtędy kiedyś jechaliśmy to postanowiliśmy zbadać inny szlak. Wszystko praktycznie pokonane w siodle jedynie końcówka to było pchańsko.

Za wąska kierownica© krzychux22

Zielony szlak, przyjemnie© krzychux22
Jedynym zaskoczeniem na szlaku była informacje o jego nieprzejezdności zamieszczona przez PTTK. Napisane było że jest jakieś osuwisko czy coś w tym rodzaju, no ale po podjęciu męskiej decyzji pojechaliśmy zobaczyć. Na szlaku ani śladu po takich zabiegach. Po drodze trafiamy na jagody gdzie spędzamy dłuższą chwile, a były naprawdę dorodne

My po jagodach© krzychux22
Na Hali Lipowskiej robimy popas i obserwujemy ładnych piechurów, yyy piechurki.
Po odpoczynku szybko się przemieszczamy na Rysianke. Tam znajdujemy nasz szlak,czerwony szlak, i czeka nas super zjazd. Puszczam Krzyśka pierwszego żeby zrobił mi foto obok jednego uskoku. Tak wiec jadę na pełnym piecu przez łąkę, wjeżdżam na uskok ale okazał się beznadziejnie malutki i ciężko było się z niego wybić. Dalej nie zatrzymując się doładowuje się adrenaliną waląc pełnym piecem. Miałem kilka momentów grozy kiedy to wpadałem w koleiny. Gdzie byłą możliwość wybicia to tam się leciało.


Dobry zjazd© krzychux22

Na zjeździe© krzychux22

Takie tam artystyczne© krzychux22
Na zjeździe z przeciwka jechała para kolarzy. Widząc że robią mi miejsce to wiele nie hamuje, akurat tam gdzie się zatrzymał pan było super wybicie, no i nie omieszkałem zaliczyć tam lotu, a lot był zacny. Sytuacja uniemożliwiła pozdrowienie, no ale już obok pani jak najbardziej mogłem się przywitać. Jak zjeżdżał Krzysiek to pan wyglądał na zaskoczonego że tak można jeździć rowerem.
Dalej jedziemy czerwonym szlakiem aż pod Pilsko. Droga idzie w miarę sprawnie, ogólnie w siodle. Niestety Krzysiek miał glebę. Mnie w tym miejscu uratował prędkość, już opisuje zdarzenie. Jadąc dość szybko chciałem ominąć bagienko, akurat tak się złożyło że szli tamtędy ludzie. Jadąc dość szybko składam się w jeden zakręt i spoko do czasu jak nie zobaczyłem ostrego zwrotu w przeciwnym kierunku, już miałem walić na przestrzał, ale stała tam ładna pani a za nią spora kłoda, ledwo co udało mi się wyrobić, oczywiście na drifcie. Krzysiek jechał za mną i jakiś pan zasłonił u trochę to miejsce i zwolnił, złożył się w zakręt i nie wiadomo jak uderzył w powalony pień kierownicą, skończyło się na stłuczonym i obdartym palu, nabraniu błota n sienie i skrzywieniu klamki. Po chwili czasu dłoń wróciła do pełnej sprawności jedn z niegroźnym otarciem, co najważniejsze hamulec sprawny. Z małą przygodą dojechaliśmy na Hale Miziową.

Widok na Pilsko© krzychux22

Dalej nasz trasa prowadzi do Sobotnicy Wielkiej po zielonym szlaku. Częściowo znamy ten szlak, ale teraz to wszystko inaczej wygląda. Jazda na pełnym piecu, skoki, techniczne partie po korzeniach, to co lubię najbardziej. Z czasem spoko szlak przerodził się na kamienisty potok. Tam już trochę jadę wolniej w obawie złapania snejka. Tam łapiemy sporo błota. Niestety Krzysiek trafił na jakiegoś kamulca i złapał kapcia. Po dopompowaniu udaje dojechać się do asfaltu a dalej uż pod sklep gdzie robimy postój odżywczo-techniczny. Ja jem zapijając piwkiem a Krzysiek zmienia dętkę. Szlak jak najbardziej polecany do szkolenia technicznego.
Dalej szukamy czarnego szlaku którym mamy dojechać na Kotarnice. Ten szlak okazał się ostatnim gwoździem do naszej trumny. Potwornie stromo, pchanie odbywało się praktycznie na kolanach, pełno krzaków, wąsko, pokrzywy, jeżyny itp. Na dodatek uciekł nam szlak. Nie wracaliśmy się już tylko pchaliśmy na wyczucie. Chociaż tyle że się udało dotrzeć do celu, bo w miedzy czasie zaczęło siąpić deszczem.
Dalej kierujemy się na Romanke. Jesteśmy bardzo zmęczeni no ale nie mamy wyjścia, trzeba jechać. Deszcz nam nie pomagał wręcz bardzo przeszkadzał. Wygłodzeni próbujemy jechać po mokrych korzeniach, ale koła uślizgiwały. Miejscami nawet pchnie było niemożliwe bo zsuwaliśmy się na błocie. Boczkami udało nam się wdrapać. W końcu musieliśmy się zatrzymać na posiłek. Udało nam się zaleź mało przeciekające drzewo. To zdjęcie oddaje wszystko. Po dotarciu na szczyt jakby pogoda zaczynała się poprawiać.

Wszystko widać© krzychux22
Teraz czeka nas zjazd niebieskim szlakiem do czerwonego prowadzącego do Węgierskiej Górki. Zjazd bajeczny, ale w suchych warunkach. Zmęczenie, przemoczenie znacznie utrudniało zjeżdżanie. Miejscami dało się pocisnąć no ale szlak bardzo wymagający. W jednym z zakrętów było bardzo wąsko i trochę zarośli, nie wiedząc co jest po wewnętrznej zahaczam korbą o jakiś pień i lot przez kierownice. Na szczęście wylądowałem w czymś miękkim, tylko ę mnie rower na krył. Nie mając sił czekam aż dojedzie Krzysiek i mnie odkopie spod roweru. Dalej już po łatwiejszej części docieramy do czerwonego gdzie zapowiadamy powrót na ten szlak w suchych warunkach.
Czerwony szlak dobrze znamy. Jeszcze w jednym miejscu chwila lansu

Lans musi być© krzychux22

Zachód słońca© krzychux22
Podjarani wcześniejszym zjazdem i poprawą pogody ja jadę na 100% hamowanie ograniczyłem praktycznie do zera. No i przełożyło się to na doładowanie adrenaliny, rozgrzanie się ale też o złapanie snejka.

Skrzypkowe Młaki© krzychux22
Kiedy się udało wyhamować po snejku tel od Krzyśka że też ma snejka. Przychodzi do mnie i wspólne łatanie. Ja uporałem się raz dwa no ale u Krzyśka wystąpił bardzo dziwny problem, okazało się że pękły druty w oponie i nie ma bata żeby oponę założyć na obręcz. No niestety, Krzysiek musiał sprowadzać, a nawet biegnąc z rowerem bo mieliśmy mało czasu na pociąg. Zabrałem jego plecak i zjechałem do asfaltu gdzie czekałem na niego. Tam Krzysiek wskakuje mi na siodełko i jedziemy na prędkości aby zdążyć na pociąg. Jazda była utrudniona bo holowany rower Krzyśka strasznie nie chciał być tak traktowany, gubił oponę no ale jakoś udało się dojechać. No ale niestety nie udało nam się zdążyć na pociąg bo przyjechał za wcześnie o minute co by nas uratowało, czy to wgl możliwe? Przecież to kolej. Czekamy na następny pociąg do Katowic. Krzysiek organizuje sobie podwózkę do domu. Z Katowic samotnie jadę przez Dąbrówkę do Sosnowca. Jeszcze w sosnowcu zatrzymuje się na chwile odprowadzić dziewczynę i jej koleżankę, bo wybrały się na spotkanie do pubu. Tak jakoś zeszło że do domu wróciłem ok 3.
Wyprawa byłą bardzo udana, szkoda że tak pogoda się ułożyła i że wynikły takie problemy techniczne, tak to był by naprawdę superowy enduro trip. Tak się prezentuje nasza trasa i reszta parametrów:

Tak przebiegała nasza trasa© krzychux22


Kategoria 50-100 km, ENDURance trip, Full suspension z Krzychem
Dane wyjazdu:
54.83 km
45.00 km teren
02:44 h
20.06 km/h:
Podjazdy: m
Terenowe Jaworzno
Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 0
Po obiadku czas w końcu wziąć się za jeżdżenie. Dziś plan taki, ostro terenowo. Ruszam więc na hałde na Kazimierzu dalej Balaton, wąskotorówką na Juliusz, Maczki, Czarnym szlakiem na osiedle Stałe. Tam na zjeździe daje ostro w korby i zaliczam nowo powstało hopkę, fajne można polatać, po drodze chwila przerwy na foto
Po żniwach, czarny szlak© krzychux22
Dalej przez Park Lotników na kamieniołom tam sporo się zmienia

Kamieniołom w budowie© krzychux22
Dalej wdrapałem się na most i to był chyba ostatni przejazd, już stoi koparka aby go wyburzyć. Dalej w stronę bazy nurków tam mocno pozarastany singiel, miałem odpuścić bazę ale trzeba pozjeżdżać trocha jak nie było gór. Tam zjazdy na pełnym piecu co kończy się licznymi zadrapaniami od krzaków, ale warto było. Dalej Sosine gdzie chwila standardowo na ławeczce i chyba był mini zlot Seatów bo najechało się kilka ciekawych pozycji spod znaku GT. Dalej na Dolinę Żabnika, mostek za Ciężkowicami w nieciekawym stanie, fragment trzeba pokonać po belce.

Dolina Żabnika© krzychux22
Dalej jadę w stronę ulicy Bukowskiej, już trochę się zmęczyłem to odpuszczam Bukowno. Na początku fajny singielek później przy przecince i ostatecznie docieram do fajnego szuterku. Takim sposobem docieram prawie pod Sosinę, na DB Schenker gdzie kawałek asfaltem i wbijam w stronę bobrowego szlaku. Tam chwila na foto

Kanał w okolicy Sosiny© krzychux22
Dalej płytami na Maczki asfaltem na Balaton bo już sił mało i powrót przez hałdę. Do domu wracam konkretnie zmęczony, wiatr miejscami dawał się we znaki. Dziś strasznie dużo ludzi a to na rowerach czy to pieszo z psami, spotykałem ich tam gdzie nigdy bym nie przypuścił że się pojawią.
Na koniec obiecane fotki sprzętu, niestety słabe bo robione kalkulatorem

Giant Reign, baza nurków© krzychux22

Giant Reign, baza nurków© krzychux22
Kategoria 50-100 km