Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
98.42 km 52.00 km teren
08:19 h 11.83 km/h:
Podjazdy:2120 m

Prawdziwe błotne Ęduro

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 2

Dawno nie było nas w górach tak wiec postanowiliśmy zaliczyć dobrego tripa przed wyjazdem na Smreka i Rychleby, ja osobiście testowałem hamulce, i szerszą kierownice.

Już standardowo ruszamy pociągiem z Sosnowca, co dziwnego Krzysiek już był na dworcu, po jego telefonie spodziewałem się że mam kupić mu bilet. Pakujemy się do Elfa i jedziemy do Rajczy gdzie mamy zaliczyć trasę jednego forumowicza. Już jesteśmy na miejscu a to nasz elfik.

Nasz transport © krzychux22

Ruszamy niebieskim szlakiem na Hale Cukiernica. Podjazd okazał się podejściem, miejscami to podchodzenie po betonowych płytach było problemem.
Niebieski szlak © krzychux22


Po uzyskaniu pewnej wysokości dało się jechać, jak na razie asfaltami i płytami, no ale samochodziarze chcieli nas zepchnąć kilkukrotnie do rowu. Po drodze na Hale Boraczą takie o to widoczki. Ogólnie szlak bardzo przyjemny.

Z niebieskiego szlaku © krzychux22

Tak to wyglądało © krzychux22


Hala Cukiernica © krzychux22


Takie tam widoczki © krzychux22

Dalej postanowiliśmy jechać zielonym szlakiem na szczyt Lipowska. Planowo mieliśmy jechać przez Redykalny Wierch ale już tamtędy kiedyś jechaliśmy to postanowiliśmy zbadać inny szlak. Wszystko praktycznie pokonane w siodle jedynie końcówka to było pchańsko.

Za wąska kierownica © krzychux22


Zielony szlak, przyjemnie © krzychux22

Jedynym zaskoczeniem na szlaku była informacje o jego nieprzejezdności zamieszczona przez PTTK. Napisane było że jest jakieś osuwisko czy coś w tym rodzaju, no ale po podjęciu męskiej decyzji pojechaliśmy zobaczyć. Na szlaku ani śladu po takich zabiegach. Po drodze trafiamy na jagody gdzie spędzamy dłuższą chwile, a były naprawdę dorodne

My po jagodach © krzychux22

Na Hali Lipowskiej robimy popas i obserwujemy ładnych piechurów, yyy piechurki.


Po odpoczynku szybko się przemieszczamy na Rysianke. Tam znajdujemy nasz szlak,czerwony szlak, i czeka nas super zjazd. Puszczam Krzyśka pierwszego żeby zrobił mi foto obok jednego uskoku. Tak wiec jadę na pełnym piecu przez łąkę, wjeżdżam na uskok ale okazał się beznadziejnie malutki i ciężko było się z niego wybić. Dalej nie zatrzymując się doładowuje się adrenaliną waląc pełnym piecem. Miałem kilka momentów grozy kiedy to wpadałem w koleiny. Gdzie byłą możliwość wybicia to tam się leciało.

Dobry zjazd © krzychux22

Na zjeździe © krzychux22

Takie tam artystyczne © krzychux22

Na zjeździe z przeciwka jechała para kolarzy. Widząc że robią mi miejsce to wiele nie hamuje, akurat tam gdzie się zatrzymał pan było super wybicie, no i nie omieszkałem zaliczyć tam lotu, a lot był zacny. Sytuacja uniemożliwiła pozdrowienie, no ale już obok pani jak najbardziej mogłem się przywitać. Jak zjeżdżał Krzysiek to pan wyglądał na zaskoczonego że tak można jeździć rowerem.

Dalej jedziemy czerwonym szlakiem aż pod Pilsko. Droga idzie w miarę sprawnie, ogólnie w siodle. Niestety Krzysiek miał glebę. Mnie w tym miejscu uratował prędkość, już opisuje zdarzenie. Jadąc dość szybko chciałem ominąć bagienko, akurat tak się złożyło że szli tamtędy ludzie. Jadąc dość szybko składam się w jeden zakręt i spoko do czasu jak nie zobaczyłem ostrego zwrotu w przeciwnym kierunku, już miałem walić na przestrzał, ale stała tam ładna pani a za nią spora kłoda, ledwo co udało mi się wyrobić, oczywiście na drifcie. Krzysiek jechał za mną i jakiś pan zasłonił u trochę to miejsce i zwolnił, złożył się w zakręt i nie wiadomo jak uderzył w powalony pień kierownicą, skończyło się na stłuczonym i obdartym palu, nabraniu błota n sienie i skrzywieniu klamki. Po chwili czasu dłoń wróciła do pełnej sprawności jedn z niegroźnym otarciem, co najważniejsze hamulec sprawny. Z małą przygodą dojechaliśmy na Hale Miziową.

Widok na Pilsko © krzychux22



Dalej nasz trasa prowadzi do Sobotnicy Wielkiej po zielonym szlaku. Częściowo znamy ten szlak, ale teraz to wszystko inaczej wygląda. Jazda na pełnym piecu, skoki, techniczne partie po korzeniach, to co lubię najbardziej. Z czasem spoko szlak przerodził się na kamienisty potok. Tam już trochę jadę wolniej w obawie złapania snejka. Tam łapiemy sporo błota. Niestety Krzysiek trafił na jakiegoś kamulca i złapał kapcia. Po dopompowaniu udaje dojechać się do asfaltu a dalej uż pod sklep gdzie robimy postój odżywczo-techniczny. Ja jem zapijając piwkiem a Krzysiek zmienia dętkę. Szlak jak najbardziej polecany do szkolenia technicznego.

Dalej szukamy czarnego szlaku którym mamy dojechać na Kotarnice. Ten szlak okazał się ostatnim gwoździem do naszej trumny. Potwornie stromo, pchanie odbywało się praktycznie na kolanach, pełno krzaków, wąsko, pokrzywy, jeżyny itp. Na dodatek uciekł nam szlak. Nie wracaliśmy się już tylko pchaliśmy na wyczucie. Chociaż tyle że się udało dotrzeć do celu, bo w miedzy czasie zaczęło siąpić deszczem.

Dalej kierujemy się na Romanke. Jesteśmy bardzo zmęczeni no ale nie mamy wyjścia, trzeba jechać. Deszcz nam nie pomagał wręcz bardzo przeszkadzał. Wygłodzeni próbujemy jechać po mokrych korzeniach, ale koła uślizgiwały. Miejscami nawet pchnie było niemożliwe bo zsuwaliśmy się na błocie. Boczkami udało nam się wdrapać. W końcu musieliśmy się zatrzymać na posiłek. Udało nam się zaleź mało przeciekające drzewo. To zdjęcie oddaje wszystko. Po dotarciu na szczyt jakby pogoda zaczynała się poprawiać.

Wszystko widać © krzychux22

Teraz czeka nas zjazd niebieskim szlakiem do czerwonego prowadzącego do Węgierskiej Górki. Zjazd bajeczny, ale w suchych warunkach. Zmęczenie, przemoczenie znacznie utrudniało zjeżdżanie. Miejscami dało się pocisnąć no ale szlak bardzo wymagający. W jednym z zakrętów było bardzo wąsko i trochę zarośli, nie wiedząc co jest po wewnętrznej zahaczam korbą o jakiś pień i lot przez kierownice. Na szczęście wylądowałem w czymś miękkim, tylko ę mnie rower na krył. Nie mając sił czekam aż dojedzie Krzysiek i mnie odkopie spod roweru. Dalej już po łatwiejszej części docieramy do czerwonego gdzie zapowiadamy powrót na ten szlak w suchych warunkach.

Czerwony szlak dobrze znamy. Jeszcze w jednym miejscu chwila lansu

Lans musi być © krzychux22


Zachód słońca © krzychux22

Podjarani wcześniejszym zjazdem i poprawą pogody ja jadę na 100% hamowanie ograniczyłem praktycznie do zera. No i przełożyło się to na doładowanie adrenaliny, rozgrzanie się ale też o złapanie snejka.

Skrzypkowe Młaki © krzychux22

Kiedy się udało wyhamować po snejku tel od Krzyśka że też ma snejka. Przychodzi do mnie i wspólne łatanie. Ja uporałem się raz dwa no ale u Krzyśka wystąpił bardzo dziwny problem, okazało się że pękły druty w oponie i nie ma bata żeby oponę założyć na obręcz. No niestety, Krzysiek musiał sprowadzać, a nawet biegnąc z rowerem bo mieliśmy mało czasu na pociąg. Zabrałem jego plecak i zjechałem do asfaltu gdzie czekałem na niego. Tam Krzysiek wskakuje mi na siodełko i jedziemy na prędkości aby zdążyć na pociąg. Jazda była utrudniona bo holowany rower Krzyśka strasznie nie chciał być tak traktowany, gubił oponę no ale jakoś udało się dojechać. No ale niestety nie udało nam się zdążyć na pociąg bo przyjechał za wcześnie o minute co by nas uratowało, czy to wgl możliwe? Przecież to kolej. Czekamy na następny pociąg do Katowic. Krzysiek organizuje sobie podwózkę do domu. Z Katowic samotnie jadę przez Dąbrówkę do Sosnowca. Jeszcze w sosnowcu zatrzymuje się na chwile odprowadzić dziewczynę i jej koleżankę, bo wybrały się na spotkanie do pubu. Tak jakoś zeszło że do domu wróciłem ok 3.

Wyprawa byłą bardzo udana, szkoda że tak pogoda się ułożyła i że wynikły takie problemy techniczne, tak to był by naprawdę superowy enduro trip. Tak się prezentuje nasza trasa i reszta parametrów:

Tak przebiegała nasza trasa © krzychux22






Komentarze
Krzychu22
| 15:59 poniedziałek, 4 listopada 2013 | linkuj Uwierz nie dało się, stwierdziłem że nie ma sensu się męczyć jadą leżąc na kierownicy, w innym wypadku tylko na jednym kole. No i już nie ta kondycja co kiedyś.
limit
| 09:32 poniedziałek, 4 listopada 2013 | linkuj Coś mi się właśnie nie zgadzało. Za zielono. Dzioby niebieskie od jagód. Zupełnie do listopada nie pasowało :-) No i nie poznaję kolegi. Po takich płytach to się powinno spokojnie dać wjechać. Przynajmniej tak to wygląda na zdjęciu.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ktakj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]