Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150 km

Dystans całkowity:3174.81 km (w terenie 1067.00 km; 33.61%)
Czas w ruchu:159:08
Średnia prędkość:19.95 km/h
Suma podjazdów:4613 m
Suma kalorii:44926 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:117.59 km i 5h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
113.95 km 50.00 km teren
07:46 h 14.67 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Ustroń - Czantoria -> Barania Góra - Wisła

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 9

Wyruszyłem z domu o 5:25 w ciemnościach. Na batmana udałem się pod komendę w Klimontowie gdzie czekał Tomek. Dalej zawrotnym tempem ruszyliśmy do Katowic Piotrowic przez Niwkę, Mysłowice, Giszowiec, lasem za stawem Janina (na tyle szybko jechaliśmy że musieliśmy grubo ponad 20 min czekać na pociąg). W pociągu było dwóch bikerów chwilę pogadaliśmy i dojechaliśmy do Ustronia Polany. Szukamy rycerskiej ścieżki. Chwilę pobłądziliśmy i znaleźliśmy. Na Połańcu zrzuciliśmy ubrania i dalsza jazda. Okazało się że trzeba było pchać rower po stoku narciarskim, Totalna masakra już ledwo, ledwo dawałem rade wepchnąć ten rower.


Tutaj przyszło nam się wspinać.

Na szczycie stoku znaleźliśmy odpowiedni (czarny) szlak i kolejny podjazd, którego nie udało mi się w całości pokonać na rowerze, Tomek troszkę więcej pchał bo nie miał jak się wpiąć. Teraz spore wypłaszczenie wzdłuż granicy Polsko-Czeskiej doprowadziło nas na Wielką Czantorie. Tam spotkaliśmy bikerów którzy jechali z nami pociągiem oni wjechali kolejką. Okazało się, że jeden z nich przy wysiadaniu z kolejki urwał łańcuch (haha wydawali się na jakiś pro'sów, ale później okazało się że to totalne nie ogary). Zjazd z Czantorii naprawdę boski dosyć stromy, kamienisty, ale dało się go w 100% pokonać na rowerze. Tomek zadziwiająco dobrze i szybko jechał jak na HT. Tutaj przerwa na podziwianie widoków oraz na chłodzenie hamulców.



Dalej zjazd okazał się bardziej hardcorowy. Mnie udało się zjechać Tomek niestety musiał miejscami prowadzić rower. Dalej zaczął się podjazd na Soszów przez Mały Soszów. Większość udało się podjechać, choć były miejsca gdzie trzeba było pchać. Dalsza droga sprawnie man poszła. Za Stożkiem pierwszy większy posiłek.


Widoki z miejsca naszego postoju.

Dalej mieliśmy w miarę równy szybki zjazd.



Następnie podjazd na Kyrkawicę. Nie pamiętam żebyśmy tam gdzieś pchali rowery (wszystko jechaliśmy czerwonym szlakiem). Było trochę korzeni i kamieni ale się udało Tomek też dawał radę.


Pamiątkowe zdjęcie naszych sprzętów przy wielkim kamieniu.

Dalej pojechaliśmy na Kiczory. Tutaj było prawie płasko, ale duże kamienie i korzenie utrudniały jazdę. Ja nie miałem problemów ale tomek tam zaliczył pierwszą i jedyną glebę, przeleciał przez kierownicę. Miał szczęście że upadł na miękkie sianko. Troszkę obdarł sobie palec i przygryzł wargę, więc prawie nic się nie stało. Na Kiczorach spotkaliśmy prawdziwych endurowców jak się okazało byli to Czesi. Dalej jechaliśmy czerwonym szlakiem. Tutaj był naprawdę ostry zjazd po kamcorach. Ja zjechałem prawie całość Tomek sprowadził, nie dawał rady z opanowaniem tyłu na kamcorach. Po tym zjeździe odbijał szlak w prawo. Posłuchaliśmy się i jechaliśmy dalej. Po przejechaniu pewnego odcinak nie pasował nam kierunek jazdy. Zaczęliśmy się wracać i znowu spotkaliśmy tych Czechów. Zapytaliśmy o drogę i wracamy dalej. Przy rozjeździe szlaków mapa w dłoń i okazało się, że dobrze jechaliśmy. Znowu mały podjazd i jazda po korzeniach. Zapytaliśmy po drodze piechurów i powiedzieli, że jedziemy dobrze. Dogoniliśmy Czechów( dziwnie na nas patrzyli). Jeden z nich się chyba zdenerwował i pokazał jak się jeździ, mało nas nie przejechał, ale naprawdę szybko jechał. Dalej było płasko, ale sporo błota i korzeni. Sprawnie dojechaliśmy do Kubalonki. Tutaj Tomek zakupił wodę, za którą słono przepłacił (za 0,5l zapłacił 3 zł, a w kiosku obok 1,5 l za 2 zł). Dalej postanowiliśmy podgonić rowerowym szlakiem. Dojechaliśmy do rezydencji prezydenta.



Tutaj mieliśmy długi asfaltowy zjazd. Gdy zjechaliśmy na sam dół okazało się, że pojechaliśmy rowerowym nie w te stronę. Szybka korekta na mapie i dalej czarnym szlakiem który nas doprowadził do czerwonego. Tutaj był pierwszy zakaz.



Rozpoczął się podjazd na Przysłop. Początek pchaliśmy, ale dalej dało się spokojnie jechać. Po drodze były jeszcze dwa zakazy. W ustronnym miejscu w Baranio Górskim Rezerwacje zjedliśmy porządny posiłek. Niestety dalej musieliśmy pchać. Tomek prowadził, a ja miejscami próbowałem jechać, ale na to samo wychodziło i bardziej męczyło. Dalej dało się jechać, ale było błoto i kłody rzucone na szlak po których nie za dobrze się jechało. Widoki prawie z Baraniej



Dotarliśmy na szczyt, widoki przepięknie,szczególnie z wieży widokowej.









Teraz zjazd niebieskim szlakiem do Wisły. Szybko się okazało, że to nie szlak dla rowerów typu HT. Ja zjechałem prawie wszystko, sprowadziłem tylko w miejscach gdzie bym przyhaczył korbą albo gdzie potoczek przecinał szlak oraz powalone drzewa. Tomek musiał prowadzić prawie cały czas. Dojechaliśmy do szutrówki postanowiliśmy nią jechać. Spytaliśmy rowerzystę, który jechał na leftim. Sam nie wiedział gdzie prowadzi ten szuter bo sam się wracał. Byliśmy zmuszeniu jechać dalej kamienistym niebieskim szlakiem. Próbowałem zjeżdżać, ale na belce położonej w poprzech ujechało mi przednie koło. Momentalnie wyskoczyłem z roweru i z lądowałem na nogi w miękkiej trawie. Rower upadł, ale nawet się nie porysował ( tutaj zaleta braku SPD inaczej ostro bym się poobdzierał, a tak nic tylko brudniejsze buty). Teraz jechaliśmy prawie cały czas błotem, za to brak kamieni. Tutaj przepiękny wodospad.



Dotarliśmy do asfaltu którym cały czas zjeżdżaliśmy do zapory na Jeziorze Czerniańskim.





Dalej cały czas z góry asfaltem do Wisły na spotkanie z Jackiem, Adamem i Szwagrem. Posiedzieliśmy godzinę i na pociąg do domu. Okazało się że od dzisiaj jest jakaś promocja że rower jedzie za free(dziwne bo rano płaciliśmy). Zgodnie z tradycją prawie przejechaliśmy nasz docelowy dworzec. W pośpiechu wysiedliśmy, już drzwi przytrzasnęły mi kierownice, ale udało się ją wyszarpać. Powrót tą samo drogą co przyjazd tylko w ciemnościach. Przed stawem Janina Tomek nieźle mnie wystraszył. Jechałem pierwszy i słyszę że coś się w krzakach rusza, ale ustało. Tomek mówi, że coś się intensywnie rusza, a po chwili głośno mówi, że to biegnie na nas, bez zastanowienia pełen gaz. W tych ciemnościach mało nie wpadłem w krzaki. Okazało się, że goniła nas wyobraźnia Tomka. Dalej beż przygód wróciliśmy do domów.

Wyprawę uznaje za bardzo, bardzo udaną. Miałem okazje pod szlifować technikę zjazdu po kamieniach oraz sprawdzić rower w takich warunkach. Zadziwiająco szybko udało nam się to objechać.

Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
138.12 km 5.00 km teren
06:50 h 20.21 km/h:
Podjazdy: m

Szlakiem zamków

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 4

Odwiedziliśmy zamek w Bobolicach, Mirowie, Siewierzu. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o bajoro w Poraju. W śliwkach jest moc.
Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
110.25 km 20.00 km teren
05:50 h 18.90 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Złoty Potok, Olsztyn

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 0

Mieliśmy się spotkać na Balatonie ale Tomek zaspał i zaczęło padać. Spotkaliśmy się pod moim domem. Pojechaliśmy przez: Strzemieszyce, Tworzeń, Ząbkowice do pierwszego postoju przed sklepem w Trzebiesławicach. Dalej: Siewierz, Czekanka, Leśniaki, Myszków. Tu był kolejny postój i serwis rowerów(smarowanie EcoPilar'em). Dalej przez: Żarki, Zawada i Złoty Potok. Mała przerwa i pojechaliśmy czerwonym szlakiem do Zrębic. Cały czas czerwonym do Olsztyna. Chwila kręcenia po zamku i ostatni "grubszy" posiłek. Z małymi problemami trafiliśmy do Poraja skąd wróciliśmy pociągiem. Tereny do jazdy wyśmienite, ale trochę brakło zapału i pełni zdrowia do większych dystansów oraz lepszych średnich.

Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
131.95 km 28.00 km teren
05:18 h 24.90 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Pustynia Błędowask (szlakiem kopalni piasku)

Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

W południe wybrałem się z kolegą na Pogorię III, po drodze zahaczyliśmy o rowerowy, kumpel kupił łatki, bo na ostatniej naszej wyprawie złapał gumę. To była moja pierwsza odwiedzona kopalnia piasku w tym dniu.

Następnie umówiłem się z Krzyśkiem , ponieważ byłem w potrzebie wyregulowania ciśnienia w amorze, a oferował się, że ma pompkę. Już po zabiegach zadzwonił Tomek z propozycją małego wypadu. Umówiliśmy się w centrum Mysłowic.

Pojechaliśmy nową drogą na Juliusz przez kopalnię piasku(druga w tym dniu). Zastało nas tan spora ilość błotka i ciężarówki, które to błotko rozchlapywały. Z Juliusza na Maczki do sklepu, Tomek potrzebował doładować energii i wody. Dalej pojechaliśmy na Ryszkę przez lasy gdzie zrobiliśmy małą pauzę. Tomek podrzucił pomysł żeby pojechać przez Bukowno(zakład uszlachetniania kruszyw, głownie piachu), Bolesław, Krążek, Hutki, Klucze, Chechło(kolejne miejsce z dużą ilością piachu), Łazy Błędowskie,Okradzionów(kolejna kopalnia piasku), Zwałkę Huty, Strzemieszyce. Po drodze wstąpiliśmy na bunkry przy pustyni. Ja podjechałem pod sam dom, a Tomek i Krzysiek musieli jeszcze spory kawał pojechać do swoich domów. Krzychu miał jeszcze około 18 km, nie dużo, ale w totalnej ciemności, oczywiście bez świateł.
Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
133.39 km 34.00 km teren
05:14 h 25.49 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Pustynia Błędowska

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 3

Na początku sam wyruszyłem n Pogorię IV przez Błędów. W okolicach sikorki Tomek napisał, że ma czas i możemy gdzieś wyskoczyć. Jak odczytałem sms'a to Tomek był już na Sosinie. Umówiliśmy się koło huty szkła w Strzemieszycach. Później pojechaliśmy do mnie bo musiałem nasmarować łańcuch. Następnie uderzyliśmy na Okradzionów, Błędów,Chechło, Klucze, Hutki, Bolesław i z Bukowna do domu cały czas przez teren.

Zdjęcia z wycieczki:









Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
145.03 km 6.00 km teren
05:29 h 26.45 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Wadowice

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 0

W Wadowicach nic specjalnego. Rynek w przebudowie, ale kremówki naprawdę dobre. Super się jechało, miałem wrażenie,że cały czas z górki było, tylko na podjazdach wiadomo. Bardzo przyjemna trasa.
Kategoria 100-150 km


Dane wyjazdu:
143.00 km 15.00 km teren
05:59 h 23.90 km/h:
Podjazdy: m
Rower:

Wypad na jurę (Dąbrowa Górnicza-Skała)

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 1

Sosnowiec(rano troszkę zimno) -> Bukowno -> Olkusz -> Pieskowa Skała -> Skała. Odwiedzenie dawnych włości kolegi -> czereśnie w zbożu -> Tarnawa -> Rabsztyn -> Olkusza -> Bukowno (przerwa na kebaba-słaby)-> długa prosta koło Sosiny -> Maczki i dom.
Kategoria 100-150 km