Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krzychu22 z miasteczka Dąbrowa Górnicza . Mam przejechane 50025.66 kilometrów w tym 17793.68 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Full suspension z Krzychem

Dystans całkowity:11171.36 km (w terenie 5039.00 km; 45.11%)
Czas w ruchu:665:03
Średnia prędkość:16.80 km/h
Maksymalna prędkość:34.90 km/h
Suma podjazdów:74286 m
Suma kalorii:4870 kcal
Liczba aktywności:224
Średnio na aktywność:49.87 km i 2h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
83.81 km 45.00 km teren
05:54 h 14.21 km/h:
Podjazdy: m

Szyndzielnia, Klimczok, Salmopol, Brenna, Równica czyli po kapciu i w babę

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzień zaczął się od punktualnego wstanie i szybkim ogarnieniu spraw przedwyjazdowych. Dzieki temu wysuszyłem 15 min wcześniej ajk ostatnio i mogłem spokojnie jechać do Mysłowic na Spotkanie z Krzychem. Droga najkrótsza i najszybsza czyli Klimontów, Dańdówka, Niwka. Na prostej wyprzedza mnie biker którego wykorzystuje jako lokomotywę. Przed rondem na Niwce wymięka to go wyprzedziłem. Dalej razem z Krzychem do Piotrowic na dworzec PKP. Wsiadamy i jedziemy do Bielska.

W Bielsku ogarniamy gdzie jest jakiś sklep a przy okazji początek zółtego szlaku którym mamy wjechać na Szyndzielnię. Zawijamy do Żabki gdzie Krzychu robi zakupy. W między czasie przejeżdżają wojskowe Hummery. Później z problemami ze z łapaniem sygnału na mapie udaje nam się odnaleźć żółty szlak.

Zaczynami się wspinać. Początek stromy ale wszystko w siodle. Niestety dalej już są kamienie czyli jest też wypych. Nagle słyszymy wybuchy, strzały i inne dziwne odgłosy. Myśleliśmy że to fajerwerki ale przecież widno, ja postawiłem na jakieś rekonstrukcje bitwy albo jakieś pokazy wojskowe. Grzejemy dalej. Miejscami trochę zjazdu al gównie pod górę. Trafiamy na wycinkę która przeprowadzają idealnie na szlaku. Przedarliśmy się przez powalone drzewa i jedziemy dalej. Po drodze spotykamy kilka osób które schodzą na dół. Krzychu ma ważną potrzebę więc przyspieszamy dojazd do schroniska. Ostatni odcinek szlaku to wypych stromo i jeszcze luźne kamienie to za dużo. Pod schroniskiem robimy mały popas, reguluje tylny hamulec a Krzychu robi co do niego należny a później też je. Pogoda nie jest za łaskawa na podjazdach gorąco na zjazdach lodowaty wiat.

Dalej jedziemy na Klimczok. Pierwotnie mieliśmy od razu jechać czerwonym ale Krzychu chciał wjechać na szczyt Klimczoka.

Podjazd na Klimczok © Krzychu22

Wyjazd przebiega sprawnie i już jesteśmy na szczycie. Widoki piękne choć pogoda nie najlepsza.

Krzyś na szczycie © Krzychu22

Dalej to co lubimy najbardziej, zjazd czerwonym na Salmopol. Początek jest spoko dalej robi się bardzo techniczny singielek. Znamy ten szlak ale w drugą stronę jest znacznie gorszy. W pewnym momencie widać już Skrzyczne gdzie mieliśmy być.
Skrzyczne © Krzychu22


Bardzo sprawnie nam idzie zajazd po super singlach do czasu aż łapie snejka, nie ma wyprawy bez snejka. Szybko staram się załatać dętkę i w dalsza trochę już trochę spokojnej.

Czerwony z Klimczoka © Krzychu22

Pod Chatą Wuja Toma wyjmujemy mapę i sprawdzamy gdzie to w ogóle mieliśmy jechać. Postanowiliśmy zjechać do Brennej i wjechać na Równice. Szybko coś zjedliśmy i ruszamy dalej czerwonym do skrzyżowania z Czarnym do Brennej. Przed zmiana szlaku postój i większy popas.

Nasze sprzęty © Krzychu22

Zaczyna się zjazd grzejemy dosyć mocno bo warunki ku temu sprzyjają. Na polanie robimy mały postój trochę zjedliśmy i jazda dalej.

Polana na czarnym szlaku © Krzychu22

Cały czas praktycznie w dół. Je jak zwykle na przodzie. Zatrzymuje się i czekam i czekam Krzyska nie ma i lipa czy się wyjebał czy pomylił drogę. Dzwonie ma snejka, no to nawrót i pod górę.

Gdzieś na czarnym szlaku © Krzychu22

Dalsza cześć zjazdu przebiegła bez większych przygód.

W Brennej podejmujemy szybką decyzje że jedziemy na Równice. Odnajdujemy zielony szlaki i ciśniemy w górę. Początek spoko, Dojeżdżamy do jeżyn gdzie trochę się posilamy i dalej w górę. Szlak miejscami dawał w kość, stromo ślisko i jeszcze te kamienie. Mimo to większość w siodle. Docieramy do niebieskiego którym wjeżdżamy na Równice. Zaraz przed schroniskiem był zjazd gdzie pozwoliłem sobie na więcej, czekam przed asfaltowym podjazdem pod schronisko na Krzycha. On dojeżdża do mnie i chce się ścigać pod gore. Ma przewagę ale udaje mi się go dogonić i na ostatni metrach wyprzedziłem go. Wszyscy się dziwnie patrzyli. Później Krzysiek pyta się mnie czy ostatni odcinek jechałem szybko no trochę szybko bo ktoś się go pytał co tak wolno:). Siadamy na polanie, jemy, podziwiamy widoki i jak to zwykle cały czas się śmiejemy.

Krzychu i jego pełny brzuch © Krzychu22

Zaczyna się zjazd. Zjazd znany ale z drugiej strony. Jak się okazuje super zjazd, do czasu. Ja jadę pierwszy, mam ochotę pocisnąć na maksa, no to pełna moc na piecu i w dól. Trochę ludzi jest na szlaku ale da się wymijać. W ostatniej wazie zjazdu idzie kobieta i jakiś facet środkiem szlaku. Już obmyśliłem jak ich wyminę boczkiem z prawej strony. Koleś krzyknął uważaj i kobieta na niesamowitym sprincie wskoczyła mi pod koło. Białe do wyboru hamować i może się uda albo odbić gdzieś, cholera wie gdzie. Odruchowo dupa za siodło i pełna moc na hample. Na szczęście Avidy mnie nie zawiodły i zatrzymałem się jakieś10 cm przed nogami kobiety. Najbardziej zaskoczyła mnie reakcja tego faceta, powiedział spokojnym ale to bardzo spokojnym i opanowanym głosem powoli spokojni myślałem że padnę jak to usłyszałem, nie wiem czy to było do mnie czy do kobiety.

Dalej już be szaleństw brukiem zjeżdżamy na dworzec. Mamy sporo czasu no to do sklepu na zasłużone piwo. Jedno na miejscu drugie miało być w pociągu, ale...

W pociągu masakryczny ścisk, rowery stawiamy gdzie tylko się da. Spotykamy tam zjazdowców z Pszczyny. Pogadaliśmy pożartowaliśmy i droga szybciej zleciała. Pociąg którym jechaliśmy jechał do Częstochowy więc będzie jechał przez Dąbrowę i Sosnowiec, no to dlaczego mam nie mieć bliżej do domu ja kupuje bilet do sosnowca, Krzychu też jedzie ze mną. W Sosnowcu wysiadamy i jedziemy pod estakadę. Przerwa na zmniejszę, Mec, Lenartowicza, Kazimierz do domu.

Wyprawa bardzo udana. W opisie nie da się oddać atmosfery jaka panuje jak jesteśmy razem, trzeba z nami się zabrać, Jak zwykle do żartowania zabrakło Tomka

Dane wyjazdu:
51.62 km 25.00 km teren
02:36 h 19.85 km/h:
Podjazdy: m

Sosina ++

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 0

W końcu zrobiła się ładna pogoda. Mam czas wiedz tel do Krzycha czy rusza się gdzieś. Tak wiec umówiliśmy się na Sosinie. Wyjeżdżam przed czasem i spokojnie kręcę przez Kazimierz, Balaton, Maczki i płytami na Sosinę. Mam czas to objeżdżam Sosinę. Podjeżdżam na naszą ławeczkę i dzwonie gdzie jest. Okazało się że w domu przedłużyło się posiedzenie i że będzie za 15 min. No to się rozłożyłem na ławeczce i relaksacyjnie leże w lekkim wietrzyku. Podjechał Krzychu zjedliśmy ciasta i ruszamy żółtym szlakiem w poszukiwaniu poziomek. Niestety nic kompletnie nic nie ma. Przed Borem skręcamy w niezbadaną drogę i tak dojeżdżamy do znanego duktu którym dojeżdżamy do DB Schenker. Zjazd po schodach do torów wąską kładeczką i jesteśmy na Sosinie. Znowu jedziemy na ławkę jemy banany i trochę się polansowaliśmy trochę na jednym kole trochę na dwóch tak trochę się pokręciliśmy i jedziemy na Maczki Płytami. Na maczkach każdy jedzie w swoją stronę, ja pojechałem przez Balaton do domu.

Dane wyjazdu:
100.66 km 45.00 km teren
06:05 h 16.55 km/h:
Podjazdy: m

Zjazdowa Wielka Racza

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 9

Mieliśmy razem z Krzychem zrobić Jurę, ale pogoda była nie sprzyjająca więc postanowiliśmy jechać w góry.

Ruszam z domu kilka minut po 6 na pociąg do Piotrowic. Żeby zdążyć na spotkanie z Krzychem gnam ile sił w nogach przez Kazimierz, Juliusz, Rabkę, Klimontów, Dańdówkę, Niwkę i Mysłowice. Dalej razem z Krzychem jedziemy na Giszowiec, trasą rowerową na Ochojec i przez Piotrowice na dworzec PKP.

Nadjechał pociąg pakujemy się i jedziemy do końca trasy czyli do Zwardonia. W czasie 3 godzinnej jazdy pośmialiśmy się jak zawsze pogadaliśmy ale ogólnie to była bardzo nudna jazda. W pociągu jechało dwóch bikerów którzy mieli robić prawie identyczną trasę jak my. W pociągu wypili już po dwa bronki a później...

Wysiadamy i kierujemy się do najbliższego sklepu w celu kupienia jakiś słodkich bułek aby się napchać bo od rana już zgłodnieliśmy. Zjedliśmy prawie wszystkie słodkie bułki jakie były w sklepi, a tamtych dwóch bikerów wzięło na drogę jeszcze 5 bronków.

Szybko wskakujemy na czerwony szlak którym będziemy jechać praktycznie cała naszą trasę. Zaczyna się niewinnie asfaltowy podjazd kamienisty zjazd i znowu podjazd który przerodził się w mega wypych. Nie wiem ile dokładnie wypychaliśmy ale myślę że koło kilometra przy czym jakieś 200 metrów w pionie.

Po wypychu takie widoki © Krzychu22


i takie :) © Krzychu22

Dotarliśmy na szczyt Skalanka i zaczął się zjazd. Jechałem pierwszy zaraz za mną Krzychu jechaliśmy na pełnym piecu aż trafiłem tyłem na jakiś kamień. Po kilku sekundach poczułem jak tył pływa. Szybkie hamowanie i oczywiście snejk. Szybka zmiana dętki a tu zonk pompuje ale dalej schodzi, przetarła się. Biorę dętkę od Krzycha pompujemy i jedziemy dalej. Znowu ostry podjazd gdzie miejscami jest wypych. Docieramy do Kikuli.

Szczyt zdobyty © Krzychu22

Dalej szlak jest po prostu bajeczny. Podjazdy prawie wszystkie w siodle, singieltrackowe zjazdy na pełnym piecu. Miejscami naturalne hopki do polatania. O dziwo nie było dużo kamienie wiec można było jechać na 120%. W dodatku przy takich widokach:

Widoczki © Krzychu22

Kolejne widoki © Krzychu22

Znowu piekne widoki © Krzychu22

Cały czas piekne widoki © Krzychu22

Przed Wielką Raczą podjazd jest miejscami nie do pokonania w siodle ale jakieś 90% udaje się podjechać.

Fajna kładeczka © Krzychu22

Na szczycie w schronisku po browarze i od razu popas. Posiedzieliśmy, pojedliśmy, odpoczęliśmy, porobiliśmy zdjęcia, pośmialiśmy się i powygłupialiśmy czyli normalny w świecie postój.
Jesyeśmy na szczycie © Krzychu22

Taka martwa natura "nie ma to tamto artystyczna fotka ładnie nie?"

Martwa natura © Krzychu22

Z Raczy widok na Tatry © Krzychu22

Zaraz po starcie po przewie bajeczny zjazd. Trochę po łące trochę miedzy krzakami. Jak spojrzałem na licznik to było prawie 50. Jechałem pierwszy zobaczyłem jakieś wybicie ale przy tej prędkości stwierdziłem że nie będę się wybijał tylko stłumiłem wzgórek zatrzymałem się i czekam na Krzycha. Nagle słyszę krzyk i patrze Krzychu z dużą prędkości jedzie prosto w krzaki. Ja już ochłonął okazało się ze nie zauważył tego wzgórka i go niespodziewanie wybiło. W miedzy czasie wypiął mu się jeden crank i karma zebrała swoje żniwo, kawałek naskórek z Krzyśka pośladka. Jak ja to usłyszałem to myślałem że padnę na ziemie ze śmiechu tak po 5 min opanowałem śmiech i dopytałem się o szczegóły.

Jedziemy dalej Krzychu mówił żeby jechać wolniej ale jak jest w stanie jechać trzeba zapierdalać. Dalej szlak robił się tylko lepszy. Sporo korzeni ale nasze 150 wybierają. Po drodze spotykamy jakiegoś faceta i dwie dziewczyny. Pytał się nas czy ktoś jeszcze idzie po tym szlaku. Krzychu nagłe zmienił kierunek i drałuje na przestrzał w las. Dziewczyny w szoku jak to możliwe mówią że niepotrzebnie zagadywał Krzyśka, a na to koleś że go nie zagadywał tylko się patrzył na was ja tylko to potwierdziłem i jedziemy dalej.

Kawałek dalej jakaś grupka nie do końca zorganizowana. Jeden miał flaszkę ale kielony już nie wiadomo gdzie były. Wszyscy uśmiechnięci witają się a w szczególności jeden który chyba sie ujarał. Lecimy dalej. Na szlaku pojawiło się trochę błota ale to nie problem gnamy aż wióry lecą. W miejscu gdzie wypychamy z góry schodzi kolejna grupa piechurów. Jakieś dziewczyny mówią żebyśmy zamienili się rowerami na zjazd. My niestety musimy odmówić. W zamian ich faceci proponują nam że dadzą nam dziewczyny za 4pak piwa. Już chciałem dogadywać szczegóły transakcji ale po pytaniu na "Jak długo je nam daczą zaczęli się wszyscy śmiać i transakcja nie doszła do skutku. Trudno mi opisywać jak się jechało po prostu trzeba samemu to przejechać, tylko dodam zdjęcia widoków.

Piękne widoki © Krzychu22

Docieramy do mapy kontrolujemy kierunek i fotka naszych sprzętów.

Nasze maszyny © Krzychu22

Dalej jedziemy na Banie. Kolejny szczyt to Wielka Rycerzowa ale w pewnym momencie jest wariant ominięcia tego szczytu. Omijamy bo czas nagli a też pogoda zaczyna się psuć.

Dojechaliśmy na Hale Rycerzową gdzie przepiękne widoki.

Tatry z Hali Rycerzowej © Krzychu22


Hala Rycerzowa © Krzychu22


Oglądamy mapę i szukamy schroniska żeby uzupełnić wodę w bukłakach. Kierujemy się w dół i za raz widać schronisko. Krzychu jedzie pierwszy gnamy jak zwykle nagle mówi że ostre koleiny trochę zhamowałem i przeleciałem po nierównościach. Przy schronisku mało co nie zaliczyłem ostrej gleby. Widzę ładną trawę to podriftuje. Pierwsze dwa boki wyszły dobrze trzeci trochę przeciągnąłem i przednie koło zrobiło kąt 90* z ramą poczułem jak już chce mnie wysadzić z siodła szybko zakładam kontrę i driftuje do zatrzymania.

Kupiliśmy wodę robimy popas mamy się już zbierać i zaczyna lekko kropić. No to wskakujemy na obroty. Mnie całym trzepie z zimna a Krzychu jeszcze wpycha w siebie żarcie. Szybki sprint na górę i zaczyna się to co Endurowcy lubią najbardziej, czyli bardzo długi zjazd do Rycerki. Jedziemy praktycznie na pełnym piecu zwalniamy tylko gdy pojawiaj się głazy lub ładne dziewczyny. Takim sposobem szybko pojawiamy się na Przełęczy Młada Hora. Tam zbaczamy z szalku i zjeżdżamy droga zwózki która była bardzo ale to bardzo stroma i błotnista. Tam zebraliśmy ładne błotko na ramę i szukamy niebieskiego szlaku już do asfaltu. Zaczyna mocjen kropić. Dalej ciągnie się zjazd po singielku gdzie mało co nie wylatuje w przepaść po tym jak wybiło mi niekontrolowanie przód w powietrze. Opanowałem i grzejemy dalej. Zjazd robi się mocno kamienisty ale daje się zapierdzielać. Robimy mały postój na studzenie hampli do już cuć że nie hamują tak jak powinny, po zatrzymaniu mocno śmierdzi. Zjeżdżaliśmy po takim czymś.

Oto taki niewinny techniczny zjazd © Krzychu22

Dalej zjazd był jak to zwykle tylko lepszy. Deszcz pada coraz mocniej. Dojechaliśmy do asfaltu. Szybko kontrolujemy nasz kierunek jazdy i ponad 4o w dół na pociąg. Jednak pada już na mocno szukam miejsca do skrycia się szybko znajduje przytulne gniazdko naczepa kłonicowa do drewna.

Dobrz jest mieć dach nad głową © Krzychu22

Przestaje padać tylko kropi to gnamy dalej. Docieramy do dworca. Pociąg mamy za godzinę więc siedzimy.

W pociągu mała drzemka. Kiedy spałem to Krzychu tak zajebał sprawę. Jakie fajne dziewczyny stały na korytarzu. Jak się obudziłem i zbadałem sprawę co i jak to już wysiadły a naprawdę były ładne. No nic innym razem. Oj Kryś. Wysiadamy w biegu w Piotrowicach. Na szczęście nie pada. Standardową drogą wracamy na Ochojec gdzie jest piękny zachód który oświetla słup wysokiego napięcie. Niestety Amiga mógłby zrobić super zdjęcie mój tel nie oddaje tego ale dodaje zdjęcie.

Dalej jedziemy na Barbarę i Giszowiec. Szybko do Mysłowic gdzie już się rozdzielamy. Jadę dalej sam. Na prostej z Niwki włącza mi się szybkie tempo spowodowane jest to parciem na sedes. Czym prędzej gnam do domu przez Dańdówke, Klimontów, Rabke, Juliusz, Kazimierz. W biegu wpadam do domu. Załatwiłem co trzeba i spokojnie się napchałem i w kimono.

Wypraw jak na razie jest pierwsza w moim rankingu górskich wypraw. Jest zaraz przed zjazdem do Węgierskiej górki. To raczej kierunek naszych następnych wypraw jest jasny:).


P.S. Napęd już zrobił 8 kkm jak na razie nic nie skacze i chodzi w miarę płynnie zobaczymy ile jeszcze takich tripów przetrwa.

Dane wyjazdu:
51.37 km 35.00 km teren
02:54 h 17.71 km/h:
Podjazdy: m

U Krzycha

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 0

Pojechałem do Krzycha z zamiarem zrobienia jakiegoś większego dystansu. Wybrałem najbardziej terenowy wariant dojazdu do Krzyśka. Pojechałem przez hałdę na Kazimierzu, Balaton, terenem na Maczki. Z maczek czarnym szlakiem pod hałdę na Jęzorze i czerwonym pieszym do Jaworzna na ulice Orląt Lwowskich. W między czasie naszły burzowe chmury nad głowę. Narzuciłem większe tempo. Zaczęło lekko kropić tuż za hałdą ale najgorsze było to że błyska się w okolicy, a ja jadę pod wysokim napięciem. Zaczyna padać mocje. Kieruje się do Fashion House żeby skryć się przed deszczem. Wbiłem do środka ale securitas mnie wygonił, nie chciałem się kuci. Wyszedłem postałem chwile pod dachem i ruszyłem do Krycha. Na singielku trochę lipa pełno wody na liściach ale to nie było większym problemem gorsza była rozkręcająca się ulewa.

Docieram do Krzyśka osuszam się i obmyślamy plan naszej wyprawy. Przestało padać więc wsiadamy i jedziemy. Z racji że byłem głodny to pojechaliśmy bardziej w moje tereny. Wróciliśmy się kawałek w stronę Jaworzna odbiliśmy w teren i wyjechaliśmy na Niwce. Tam wzdłuż Przemszy jedziemy aż pod bramę kopalni piasku. Znajdujemy singielek obok płotu i jedziemy. Później masakra bardzo kopny piach gdzie pchamy. Wdrapaliśmy się na skarpę i jedziemy. Takim sposobem dojechaliśmy do znanej drogi prowadzącej na Maczki. Na Maczkach się rozdzielamy ja już asfaltem koło Balatonu jadę do domu, a Krzychu pojechał w swoją strunę.

Dane wyjazdu:
64.21 km 30.00 km teren
03:34 h 18.00 km/h:
Podjazdy: m

Sosnowiecke lasy, Sosina, Baza Nurków

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 1

Z rana ruszyłem się na Park Leśna, tam trochę pokręciłem po lasach i jadę w stronę Czarnego Morza. Przekroczyłem S1 i tam też w okolicach Staszica Zagórza pokręciłem po krzakach. Wyjechałem koło zajezdni i ruszyłem na hałdę. Objechałem ją zjechałem i jestem na Rabce. Jadę na Klimontów tam szybko odbijam w teren i kieruje się na Juliusz. Tam terenem dojeżdżam na Balaton i przez hałdę jadę do kumpla. Razem jedziemy do parku i trochę gadamy.

Popołudniu razem z Maćkiem jedziemy na Maczki gdzie ma dołączyć Krzychu. Postanowiliśmy pojechać na Baze. Jedziemy na Szczakową odbijamy na lokomotywownie i singielkiem przy torach dojeżdżamy za cementownie i wspinamy się do góry. Tam przerwa na izobronka i zjazd na dół. Później lecimy na Sosinie gdzie też chwile posiedzieliśmy i poćwiczyliśmy jazdę na jednym kole. Powrót standardowo przez płyty. Na Maczka się rozdzielamy i ja z Maćkiem wracam koło Balatonu do domu.

Dane wyjazdu:
44.85 km 20.00 km teren
02:06 h 21.36 km/h:
Podjazdy: m

Jagodowe Bukowno ze Staśkiem

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 7

Dzisiaj plan był prosty i wszystkim znany rzem z Krzychem jadym na jagobranie. Krzychu podjechał do mnie razem najbardziej terenowym wariantem jedziemy pod bukowno nazbierać jagód. Tak nam zeszło ponad półtorej godziny. Już znudzeni trochę zmęczeni i głodni jedziemy do Bukowna na sztrucle i na izobronka.

Siadamy na ławce nieopodal fontanny zjedliśmy sztrucle zaczynami spożywać izobronka i woła nas jakiś facet. Widać ze wstawiony. Woła nas zaprasza do swojej ławki. My trochę go olewamy i pijemy dalej. Podchodzi do nas i pyta się czy się znamy żeby był spokój potwierdzamy. Na to on mówi chodźcie na jednego. Mówię idziemy jeden i będzie spokój. Krzychu niepewnie wącha i daje mi kieliszek ja szybko wypijam i czekam na Krzycha. On też wypił i częstuje nas dalej. My mówimy że nie z Bukowna i nie znamy się na co on odpowiedział:"Stasiek Hajduk Polska Bukowno nie znacie" jeszcze nam opowiadał jaki to ma świetny niemiecki rower. Dopiliśmy browce i szybka decyzja o ewakuacji, jacyś inni śmiali się z nas co chyba Staśka już znali.

Nic udało się i wracamy znowu na jagody. Po grodze do lasu wyprzedza nas szosowiec i pyta czy jedziemy dalej myślę będzie tunel więc odpowiadam jedziemy. Siadam na koło ale 50 to ciężko będzie utrzymać myślę że z niecały kilometr ciągnął nas ale już na młynie nie dawałem rady. Odbijamy do lasu zbieramy jeszcze z 20 min i asfaltem jedziemy na Sosinie. Dalej płytami na Maczki i każdy w swoją stronę. Ja standardowo koło Balatonu jadę do domu.

Dane wyjazdu:
74.54 km 35.00 km teren
03:35 h 20.80 km/h:
Podjazdy: m

Płoki, Lgota, Bukowno z rocket fuel

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 2

Byłem umówiony z Krzychem na Sosinie. Wyjeżdżam później jadę jaltowo i przyjeżdżam na miejsce jakieś 10 min później niż ustalona godzina. Założyłem że i tak Krzychu się spóźni i też tak było jeszcze musiałem na niego czekać. Czas nie był stracony bo fajnie dziewczyny się kręciły po plaż.

Podjechał Krzysiek i od razu jedziemy na Bór Biskupi. Na dolinie Żabnika mała sesja foto i jedziemy dalej z małymi przystankami na konsumpcje malin. W Borze skręcamy na niebieski szlak gdzie robimy większy postój na jedzenie jagód. Dojeżdżamy do asfaltu kawałek ciągniemy i znowu w las. Docieramy do czarnego olkuskiego szlaku którym ciągniemy do Płoków. Tam szukamy sklepu ale wszystkie zamknięte. Kierujemy się niebieskim rowowym na Lgotę. Tam też zamknięty sklep no nic ale są ciastka to robimy popas.

Popaz w Lgocie © Krzychu22

Patrzymy na mapę i chcemy jechać zielonym rowerowym i później wskoczyć na szlak do Bukowna. Jedziemy kawałek brak oznaczeń, droga się kończy i dupa zbita. Wracamy znowu do Lgoty i ciągniemy kawałek asfaltem i wbijamy na czarny szlak do Żurady. Tam się zmienia na niebieski którym ciśniemy ponad 40 aż do zakoli na Sztole.

Zakola na Sztole © Krzychu22

Zaczyna mocno wiać szybko lecimy do sklepu po 4 Leszki i jedziemy na ławkę i czkamy na burze. Pierwszy Leszek szybko idzie bo miało lać, nie pada to drugi idzie spokojniej pod koniec zaczyna kroić to jedziemy pd przejście podziemnie się skryć. Po minucie przestało padać i jedziemy asfaltem na Sosinę. Skręcamy na prostą i coś się we mnie włączyło jakiś kilometr ciągnę ponad 40 Krzychu daje zmianie i jedziemy w okolicach 35. Następnie ja daje zmianę i ciągnę ok 35 jak już się rozgrzałem to podciągłem jeszcze do 37. Krzychu daje zmianę przed podjazdem na wiadukt ja biorę wiatr na siebie i pokonujemy go z prędkością 35. Dalej już trochę spokojniej ale znowu się rozkręciliśmy i lecimy 30. Na Maczkach trochę mokro, tam się rozstajemy i ja dalej ciągnę ok 30 do domu. Pewnie to był rekord pod względem szybkości przejazdu z Bukowna do domu.

Jak Krzychu podsumował że przed wyścigiem będzie pił dwa Leszki.

Dane wyjazdu:
80.12 km 20.00 km teren
03:39 h 21.95 km/h:
Podjazdy: m

Spotkanie BS'owców na Stragańcu

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 5

Plan był taki lajtowy przejazd na spotkanie i powrót o normalnej porze tj. przed zmrokiem. Wyszło jak zawsze.

Na spotkanie z Krzychem przed 17 musiałem jeszcze podjechać do Andrzeja i dalej przez Gwiezdną, Dańdówkę, Niwkę docieram do ronda na Mysłowicach. Czekam 15 min jest Krzysiek i jedziemy na Giszowiec. Koło Janiny i ścieżka rowerową na Piotrowice. Na jednym z skrzyżowań spotykamy Tomka i Monikę. Razem w czwórkę pod przewodnictwem GPS ale na słabym sprzęcie docieramy na miejsce.

BS spotkanie © Krzychu22

BS spotkanie cd. © Krzychu22

Rozpalili ognisko pieczemy kiełbasy piwo się leje rozmowy pogawędki testy miło spędzony czas.

Ognicho © Krzychu22

Rysiu i Marcin ruszają do sklepu zaopatrzyć się w kiełbasę i wodę. Ja i Krzychu też jedziemy z nimi do sklepu średnia prędkość to ponad 30. Po zakupach wracamy tą samą drogą lecz z mała przygodą którą pominę(PRZEPRASZAM RYSIU)

Zjedliśmy po kiełbasie zdjęcie grupowe i się rozjeżdżamy. Pod przewodnictwem Amigi jadą Monika, Edyta, Adam, Marcin, Tomek, Krzysiek no i jak. Było ciemno ale miejscami poznawałem teren takim sposobem jedziemy przez Ochojec, Janinę, Mysłowice gdzie odpada Krzychu na Niwce odpadają Adam i Edyta a reszta jedzie na Dańdówkę, Klimontów, Rabkę, Juliusz, Kazimierz gdzie odpada Marcin no i Strzemieszyce gdzie ja się odłączam.

W łóżku byłem o 23:58 Dzięki za wspólny wypad, fajnie spędzony czas i miło było poznać nowych ludzi.

Uczestnicy spotkania © Krzychu22


Dane wyjazdu:
87.79 km 30.00 km teren
04:24 h 19.95 km/h:
Podjazdy: m

Dom-Czarni-Dom & Murcki

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

Na stadion Czarnych pograć w nogę dwie godzinki i lajtowy powrót z wiatrem w twarz.

Po południu razem z Krzychem pojechaliśmy na hopki w lesie Murckowskim. Spotkaliśmy się koło Fashion House i lecimy singielkiem na Brzezinkę, Brzęczkowice i Terenem wyjeżdżamy na ulice Graniczną. Kawałek podgoniliśmy asfaltem i skręcamy w teren trochę jeszcze asfaltem i jesteśmy na miejscu. Miała ta być jakaś ekipa z EMTB ale nikogo nie było. Odpoczęliśmy na pniu i robimy pierwszy przejazd zaliczam wszystkie hopki które nadają się do latania na moim amorze. Podjechaliśmy i kolejny zjazd tym razem za Krzyśkiem nawet ogarnia tylko jeszcze boi się wybijać co czasami może być niebezpieczne. W jednym miejscu trochę za szybko najechałem na wybici i czas zatrzymał się w miejscu czyli trochę przeleciałem jak później zbadałem ślady to przeleciałem ok 2 metry ale wysokim lobem.

Powrót przez Staw Janina gdzie zrośliśmy mały popas. Później asfaltem przez Giszowiec i do centrum Mysłowic. Dalej przez Niwkę i prostą do Dańdówki gdzie skręcamy na Klimontów ale terenem. Tyłami dojeżdżamy na Juliusz gdzie rozmawiamy dłuższą chwile i rozdzielamy się.

Temperatura znośna ale dwie godziny biegania za piłką dały się we znaki stąd takie emeryckie tempo.

Dane wyjazdu:
43.09 km 8.00 km teren
02:27 h 17.59 km/h:
Podjazdy: m

Otwarte Grand Prix Sosnowca Amatorów w Kolarstwie Górskim

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 4

Po namowach Kryska do wzięcia udziału w wyścigu omówiliśmy się na miejscu żeby się zapisać. Dotarłem na 14 Krzychu zjawił się jakieś 20 min później. Na miejscu był Lukasz ale nie startował bo wrócił z siłki cały wypompowany. Objechałem trasę i idę się zapisać. Frekwencja marna ok 20 osób ale to może przez pogodę bo w cieniu było ponad 35 *C. Ustaliliśmy jaki chcemy jechać dystans i ruszamy wszyscy razem. Na czoło wyrwali się głownie "klubowcy". Jechałem mniej więcej tak jak Krzychu. Pod koniec wyprzedziłem kilka zawodników i jechałem już na lajcie byle dojechać. Trasa ewidentnie nie pod fulle jeden zjazd może z 20m na którym ciężko się wyprzedzało raz za ostro pojechałem i wpadłem do rowu a tam jakieś cholerne dziury dobiłem zawieszenie ale cisnę dalej. Ostateczny wynik to 3 miejsce w kategorii a w OPEN nie mam pojęcie chyba sami organizatorzy nie wiedzieli.

Czas:19min 28sek
Dystans:6,27
AVG: 19.4 km/h

Ogólne wrażenie dobra jakby nie ta temperatura to może dało by się powalczyć bardziej. Opłacało się wystartować wpisowe za free a nagrody całkiem spoko, szczególnie Krzychu zgarną fajne bo w wyższej kategorii.