Info

Więcej o mnie. 2024














Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień1 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec3 - 0
- 2023, Maj1 - 0
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 0
- 2022, Grudzień4 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik6 - 0
- 2022, Wrzesień2 - 0
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec6 - 0
- 2022, Maj5 - 0
- 2022, Kwiecień4 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2022, Luty2 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik2 - 0
- 2021, Wrzesień3 - 0
- 2021, Sierpień3 - 0
- 2021, Lipiec4 - 0
- 2021, Czerwiec4 - 0
- 2021, Maj7 - 0
- 2021, Kwiecień4 - 0
- 2021, Marzec3 - 0
- 2021, Luty3 - 0
- 2021, Styczeń3 - 0
- 2020, Grudzień4 - 0
- 2020, Listopad4 - 0
- 2020, Październik6 - 0
- 2020, Wrzesień9 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec9 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj11 - 0
- 2020, Kwiecień6 - 0
- 2020, Marzec12 - 0
- 2020, Luty12 - 0
- 2020, Styczeń13 - 0
- 2019, Grudzień4 - 0
- 2019, Listopad11 - 0
- 2019, Październik13 - 0
- 2019, Wrzesień10 - 0
- 2019, Sierpień11 - 0
- 2019, Lipiec16 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 0
- 2019, Maj13 - 0
- 2019, Kwiecień11 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Wrzesień3 - 0
- 2018, Lipiec8 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 0
- 2018, Maj13 - 0
- 2018, Kwiecień9 - 0
- 2018, Marzec6 - 0
- 2018, Luty9 - 0
- 2018, Styczeń11 - 0
- 2017, Grudzień9 - 0
- 2017, Listopad5 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień15 - 0
- 2017, Sierpień11 - 0
- 2017, Lipiec11 - 1
- 2017, Czerwiec8 - 0
- 2017, Maj12 - 1
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec11 - 7
- 2017, Luty9 - 0
- 2017, Styczeń13 - 2
- 2016, Grudzień11 - 0
- 2016, Listopad3 - 1
- 2016, Październik5 - 0
- 2016, Wrzesień15 - 1
- 2016, Sierpień11 - 2
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec4 - 3
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień9 - 9
- 2016, Marzec15 - 10
- 2016, Luty15 - 0
- 2016, Styczeń13 - 2
- 2015, Grudzień10 - 0
- 2015, Listopad6 - 0
- 2015, Październik11 - 2
- 2015, Wrzesień12 - 0
- 2015, Sierpień18 - 2
- 2015, Lipiec20 - 2
- 2015, Czerwiec11 - 9
- 2015, Maj15 - 4
- 2015, Kwiecień11 - 3
- 2015, Marzec9 - 10
- 2015, Luty11 - 20
- 2015, Styczeń8 - 10
- 2014, Grudzień14 - 3
- 2014, Listopad14 - 5
- 2014, Październik11 - 3
- 2014, Wrzesień20 - 13
- 2014, Sierpień25 - 28
- 2014, Lipiec17 - 8
- 2014, Czerwiec17 - 6
- 2014, Maj14 - 13
- 2014, Kwiecień17 - 6
- 2014, Marzec12 - 1
- 2014, Luty20 - 14
- 2014, Styczeń16 - 10
- 2013, Grudzień13 - 2
- 2013, Listopad8 - 0
- 2013, Październik13 - 12
- 2013, Wrzesień8 - 8
- 2013, Sierpień20 - 4
- 2013, Lipiec23 - 24
- 2013, Czerwiec14 - 3
- 2013, Maj18 - 13
- 2013, Kwiecień21 - 6
- 2013, Marzec13 - 11
- 2013, Luty11 - 19
- 2013, Styczeń11 - 9
- 2012, Grudzień16 - 29
- 2012, Listopad7 - 11
- 2012, Październik11 - 10
- 2012, Wrzesień17 - 29
- 2012, Sierpień28 - 55
- 2012, Lipiec27 - 34
- 2012, Czerwiec17 - 54
- 2012, Maj22 - 22
- 2012, Kwiecień13 - 25
- 2012, Marzec15 - 16
- 2012, Luty12 - 16
- 2012, Styczeń9 - 19
- 2011, Grudzień8 - 37
- 2011, Listopad7 - 7
- 2011, Październik17 - 32
- 2011, Wrzesień17 - 56
- 2011, Sierpień29 - 37
- 2011, Lipiec28 - 8
- 2011, Czerwiec9 - 6
Wpisy archiwalne w kategorii
50-100 km
Dystans całkowity: | 13797.57 km (w terenie 5589.00 km; 40.51%) |
Czas w ruchu: | 717:20 |
Średnia prędkość: | 19.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.90 km/h |
Suma podjazdów: | 48006 m |
Suma kalorii: | 82337 kcal |
Liczba aktywności: | 215 |
Średnio na aktywność: | 64.17 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
53.60 km
15.00 km teren
02:19 h
23.14 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Dębowa Góra
Sobota, 22 października 2011 · dodano: 22.10.2011 | Komentarze 0
Plac Papieski->PogoriaIII->PogoriaIV->Dębowa Góra->Ujeśce->PogoriaIV->PogoriaIII->Staszic->domRazem z Jackiem i Andrzejem.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
51.23 km
38.00 km teren
02:34 h
19.96 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Alternatywna droga do Krzycha
Piątek, 14 października 2011 · dodano: 14.10.2011 | Komentarze 1
Dzisiaj chciałem poszukać nowej drogi maksymalnie terenowej do Krzyśka. Dzisiaj miałem wolne, a Krzychu miał zajęcia do 14 to się umówiliśmy, że do niego podjadę na 15. Ruszyłem wcześniej i pokręciłem się jeszcze po pobliskich lasach. Najpierw pojechałem do Parku Leśna następnie lasem na Czarne Morze i terenem do skrzyżowania ulicy Lenartowicza z S1. Dalej asfaltem do jechałem na Pekin i na hałdę, tak dostałem się na Balaton, a dalej terenem do Maczek. Z krzaków wyjechałem koło zakładu gdzie robią wióry i terenem do jechałem do Przemszy. Przejechałem po mostku i dalej jechałem czarnym jaworznickim szlakiem. W pewnym miejscu odbiłem na czerwony turystyczny i wyjechałem na jakąś hałdę. Dalej jadąc na wyczucie dojechałem tam gdzie chciałem, czyli do ulicy Orland Lwowskich. Koło Fashion House odbiłem na drogę do piaskowni i już znaną drogą(raz jechałem tędy z Krzychem) jechałem wzdłuż torów, a później koło rurociągu ciepłowniczego dojechałem praktycznie pod sam dom Krzycha. Krzysiek miał akurat obiad i rower bez łańcucha, więc poczekałem, zaszło tak około 1,5 godziny i z racji braku czasu pojechaliśmy tą sama drogą, co ja jechałam do Krzycha. Po drodze złapałem kapcia, ale dosyć sprawnie poszło(na takim zimnie guma bardzo twardniej nie mogłem zdjąć opony). Jechaliśmy dalej i na Maczkach musiałem dopompować wiatru, bo dalej schodziło(jutro będę musiał zajrzeć i połatać wszystkie dziury). Dojechaliśmy na Balaton gdzie się rozstaliśmy. Już prosto pojechałem do domu, udało się wrócić przed zmrokiem. Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
58.19 km
12.00 km teren
02:32 h
22.97 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Czyżówka, trochę za późno
Poniedziałek, 10 października 2011 · dodano: 10.10.2011 | Komentarze 0
Razem z Krzychem pojechaliśmy na podjazd pod elektrownią w Czyżówce. Troch późno wyjechaliśmy i wracaliśmy z Bukowna po ciemku, dodatkowo zaczęło pod koniec kropić. Te temperatury źle działają na moje stawy -50% do szybkości. Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
99.28 km
54.00 km teren
07:15 h
13.69 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Bielsko Biała - Szyndzielnia -> Magurka Radziecgowska - Węgierska Górka
Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 2
Zgodnie z planem wyruszyłem z domu o 6:00 na spotkanie pod komendą na Klimontowie z Jackiem oraz Tomkiem. Dalej dosyć szybkim tempem pojechaliśmy przez Dańdówkę, Niwkę, Mysłowice, Giszowiec, Staw Janina pod drewutnie, gdzie mieliśmy się spotkać z Wojtkiem. Dotarliśmy tam z 15 minutowym zapasem. Wojtek przyjechał na letniaka, temperatura wahała się w okolicy 4 stopni. Dalej razem udaliśmy się na dworzec w Piotrowicach. Chwilę czekaliśmy i nadjechał pociąg jakiś dziwny bo nowiutki, po zapytaniu czy jedzie do Bielska wsiadaliśmy i ruszyliśmy do Bielska Leszczyny. Udało nam się kupić bilet rodzinny, więc pojechaliśmy po taniości.
W pociągu oczywiście głupie rozmowy, śmiech, żarty, w szczególności podjazd zaczynający się od samego dworca. Ruszyliśmy asfaltami na rondo pod Szyndzielnią. Już zagrzani rozebraliśmy się i zaczyna się podjazd. Na początku przyjemny szuter, dalej kamienie ale dało się wszystko bezproblemowo w siodle pokonać. W okolicy 1/3 podjazdu zaczęło mi coś stukać.Zatrzymałem się i dziwnie latało mi tylne koło ba boki. Po dalszych oględzinach stwierdziłem że odkręcił mi się bębenek albo pękła mi piasta. Musieliśmy zjechać. Planowo mieliśmy jechać do rowerowego w Bielsku, ale udało się zdobyć klucze w pobliskim schronisku. Po rozkręceniu piasty okazało się że odkręcił się bębenek. Udało mi się go przykręcić.

Szybko poskładałem koło i ruszyliśmy dalej. W czasie zjazdu Wojtek dobił obręczą i złapał kapcia. Jak założył nową dętkę to złapał wystrzał, po klejeniu dojechali, Tomek i Wojtek do mojego serwisu. Na nowo trzeba było podjeżdżać. Dosyć sprawnie nam to poszło i mały odpoczynek pod schroniskiem na Szyndzielni.

Po drodze na Klimczok kilka fotek widoków.


Szybko dojechaliśmy do schroniska pod Klimczokiem i tam zjedliśmy większy posiłek. Dalej jechaliśmy zielonym szlakiem do Szczyrku. Zjazdy były obłędne. Ja z Wojtkiem jechaliśmy na granicy wylatywania z kamieni w powietrze. Nie było wiele dużych kamieni, ale trzeba było się pilnować. Jeden z takich zjazdów.

Widok na Szczyrk.


Szybko zjechaliśmy do Szczyrku, ostatni kawałek zjazdu był asfaltem. Rzucenie okiem na mapę gdzie jest rowerowy na Skrzyczne i pojechaliśmy dalej. Na początku jechaliśmy niebieskim szlakiem asfaltem pod górę. Rowerowy dalej prowadził przez płyty znowu do niebieskiego(brak oznaczeń rowerowego czerwonego szlaku). Niebieskim nie dało się jechać większość wypchaliśmy (około 800metrów pchania i noszenia roweru).

Tak dojechaliśmy na Hale Jaworzyna gdzie była druga dolna stacja kolejki. Tomek zadzwonił do Barney, że mają iść cały czas szlakiem do góry. Wojtek i Jacek dalszą drogę na szczyt pokonali kolejką. Dalej z Tomkiem jechaliśmy niebieskim i alternatywną drogą cisnęliśmy na szczyt (brak oznaczeń ale można się domyślić gdzie ta droga prowadzi). Prawie wszystko udało się pokonać w siodle, były momenty naprawdę stromych podjazdów, ale nawierzchnia pozwalała na ostre deptanie po pedałach. Ta droga była super, miejscami trochę płasko żeby odpocząć i znowu stromy podjazd. Na jednym z większych tak cholernie mnie łydy zaczęły palić że musiałem ostanie 2 metry pokonać obok roweru.



Na szczyt dotarliśmy prawie w tm samym czasie go Wojtek z Jackiem. Tutaj większy popas, chwila odpoczynku kilka fotek i ruszyliśmy dalej.



Teraz jedziemy zielonym szlakiem do Magurki Wiślanej przez Małe Skrzyczne, Kopę Skrzyczeńską, Malinowską Skałę, Zielony kopiec, Gawlas. Na pierwszym zjeździe razem z Barneym jechaliśmy tak szybko, jak tylko się dało, zwieńczeniem tego zjazdu było wjechanie w dużą kałuże gdzie rozlaliśmy wodę na okoliczne krzaki(jak byłby Kysu to porobił by super zdjęcia jak woda leci na boki). W tym momencie zaczął się konkurs kto przywiezie więcej błota. Praktycznie całą trasę udało ni się pokonać na rowerze, może dosłownie 500 metrów pchałem rower, wszystkie zjazdy na rowerze.
Tutaj Malinowska Skała

Dalej zdjęcia widoków, zjazdów, podjazdów.




W miedzy czasie Tomek stracił tylny hamulec, najprawdopodobniej klamka nie wytwarzała wystarczającego ciśnienia, Tomek musiał szybko pompować. Stąd wzięło się pierwsze hasło wyprawy "Tomek pompuj pompuj". Na jednym z podjazdów Wojtek ostro depną na padało i przeważył go do tyłu, lecąc na plecy nadział się na róg Tomka, w sumie dobrze, że się nadział bo mogło by się to gorzej skończyć. Jacek jak na pierwszy wyjazd w tak ostre treny bardzo bobrze sobie radził. Jaszcze jak udało się go przekonać do odblokowania amortyzatora to zjeżdżał dwa razy szybciej.
Czerwony szlak z Magurki Wiślanej do Węgierskiej Górki to istny raj dla endurowców. Piękne widoki, super single. Strome zjazdy, szybkie odcinki między drzewami, kamieniste zjazdy, jazda potoczkiem(trochę wody na trasie). Zakochałem się w tym miejscu, jeszcze jak by była lepsza rama i koła to można by naprawdę ostro naginać. W jednym miejscu na większym uskoku Wojtek przeleciał przez kierę na malutkim kamyczku, który zablokował mu koło. Na szczęście nic się nie stało, tylko sobie skrzywił róg na kierownic i porysował kask. Dalej razem z Wojtkiem zjeżdżaliśmy szybciej jak Tomek bez hamulca i Jacek z sakwą. Najlepszy numer to ja zrobiłem. Już prawie na końcu szlaku chciałem podgonić i wjechałem na równiutki trawnik. Na końcu zobaczyłem ostry uskok, nie zastanawiając się nacisnąłem tylny hamulec, ale żadnej reakcji, później przedni hamulec i nic, na zblokowanych kołach sunąłem jak na lodzie. Położyłem rower tak, że boczne klocki rwały trawę i się w końcu zatrzymałem, trawa była wilgotna. W sumie mogłem tam wyskoczyć ale nie byłem pewny czy będę miał gdzie lądować. Dalej był super szutrowy zjazd. Wojtek jechał pierwszy, a ja zaraz za nim. Dwóch chłopaków stało na skraju, ale jak Wojtek szybko przejechał obok nich i zobaczyli jeszcze nie to szybko odskoczyli na bok, wyglądał to baardzo komicznie. Jacek z Tomkiem troszkę wolnej, ale i tak szybko zjeżdżali za nami.
Na nowo dodanym szlaku rowerowym bawiłem się w drifting. Była kręta ścieżka z kostki brukowej posypana piaskiem. Tylny hamulec i każdy zakręt pięknym bokiem pokonywałem, zabawa przednia miałem chęć jeszcze raz zjechać, ale nie wiadomo o której będzie pociąg. Na dworcu okazało się, że mamy ponad 2 godziny czasu. Udaliśmy się do żabki na zakupy, a następnie na pizzerii na gorącą smaczną pizze. Zjedliśmy posiedzieliśmy obejrzeliśmy pokaz fajerwerków i udaliśmy się na dworzec.

Znowu jechaliśmy nowym pociągiem. W okolicach Pszczyny dwóch gości odpaliło fajkę w pociągu i wył alarm. nie dało się wysiedzieć, co dziwnie wył jeszcze jak wysiadamy w Katowicach na głównym.
Droga powrotna przez Szopki bez większych problemów. W domu byłem po północy.
Podsumowanie:
Trasa przepiękna, jeszcze takich widoków nie widziałem, kto tam jeszcze nie był naprawdę polecam się tam wybrać. Towarzystwo wyśmienite. Poczuci humoru trochę głupie, ale nam to wcale nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Straty: tylna klamka hamulca u tomka, dętka rozerwana u Wojtka, Jacek rozwalił stopkę, a ja porozkręcałem piastę na podjeździe(przez zimę będę musiał złożyć jakieś dobre koło).
Ostatecznie konkurs na ilość błota wygrał Wojtek jak wjechał w olbrzymie błoto i zapaprał całego slx'a. Jeszcze jedna komiczna sytuacja, jak Wojtek i Tomek pokonywali błotnistą kałuże. Wojtek przejechał bez problemów, a Tomek mało co nie przeleciał prze kierownicę w to błoto, chciałbym zobaczyć jak by wyglądał po tej glebie.
Jak Tomek powrzuca zdjęcia to jeszcze pododaje na bloga.
P.S.
Jak wstałem to dziwnie bolała mnie głowa, pewnie od tego piszczenia, dalej mnie boli. Też mnie nadgarstek nawala chyba za ostro było na tych kamienistych zjazdach. Też odczuwam gardło, ale man nadzieje ze nie będę chory. Teraz tylko koło roweru porobić i trochę się pouczyć.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
88.38 km
65.00 km teren
03:48 h
23.26 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Mysłowicki wyścig XC
Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 13
Dojazd do wyścigu około 22 km reszta to sam wyścig. Był to pierwszy mój start w zawodach rowerowych. Jeszcze nie ma oficjalnych wyników ale jestem zadowolony z wyniku na pewno w pierwszej 10. Niestety Tonek szybko odpadł z rywalizacji po pierwszym okrążeniu złapał kapcia. Na pożyczonym rowerze jeszcze próbował walczyć ale dostał dubla i już dalej nie jechał. Krzychu złapał również dubla ale ajk na złość kilkanaście metrów przed linią ostatniego okrążenia.Impreza kameralna, ale bardzo fajna. Nie jestem pewien, ale chyba Piotr nie dotarł na wyścig.
Piękne zdjęcie.

Dane wyjazdu:
63.33 km
25.00 km teren
02:37 h
24.20 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Objazd trasy jutrzejszego wyścigu
Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0
Objazd trasy. Razem z Tomkiem, Krzychem i nowo poznanym kolegą Tomkiem. Dojazd do Krzycha standardową drogą przez jaworznickie szlaki. Trasa prowadzi przez częściowo znane dla mnie tereny. Powrót przez Jeleń i bardzo przyjemną drogę. Z Maczek koło Balatonu i do domu. Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
59.37 km
20.00 km teren
02:59 h
19.90 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Nocna zmiana X2
Piątek, 9 września 2011 · dodano: 09.09.2011 | Komentarze 2
Pętla na Czyżówkę razem z Krzychem. Tam złapałem kapcia i prowadząc rower złapałem drugiego. Pieprzenie się z łatkami, musiałem tylne kolo dwa razy kleić. Powrót spod elektrowni w Czyżówce, w totalnych ciemnościach. W domu byłem około 21:50. Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
84.08 km
43.00 km teren
05:55 h
14.21 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Ustroń Polana - Bielsko Biała centrum
Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 15
Z domu wyruszyłem o 5:30. Miałem się spotkać z Krzyśkiem w centrum Mysłowic około 6:00. Krzychu się lekko spóźnił więc szybkim tempem musieliśmy gnać do Katowic Piotrowic. Jechaliśmy przez Giszowiec, koło stawu Janina i asfaltem koło drewutni. Skręciliśmy w drogę na dworzec ale jadąc dale dojechaliśmy do szkoły policji. Kojarząc fakty dworzec był po prawej. Morderczym tempem wróciliśmy się kawałek i dalej już trafiliśmy. Zapakowaliśmy się do pociągu, a tam nie ma miejsca na rowery. Do Ustronia Polany jechaliśmy na stojąco. Wysiadaliśmy z pociągu i szukamy czerwonego szlaku. Znaleźliśmy super mapę z ekstra fotka na górze (ładna pani). Ruszyliśmy czerwonym szlakiem na Równicę.
Praktycznie takie odcinki były przez większość drogi do góry. Miejscami było gorzej tam musieliśmy pchać. Mnie udało się przepchać mniej jak 20 metrów. Dosyć szybko udało nam się wdrapać na szczyt, w nagrodę dostaliśmy przepiękne widoki.


Chwilka odpoczynku i lokalizowanie niebieskiego szlaku. Kierowaliśmy się na Trzy Kopce Wiślane. Trochę podjazdów trochę zjazdów. Teraz wiem na 110% że w górach tylko na Fullu można naprawdę pośmigać. Ja dosyć szybko zjeżdżałem żeby klocków nie marnować, a Krzychu musiał wolnej jechać bo go strasznie na kamcorach telepało. Tutaj jeszcze piękniejsze widoki i troszkę wymagających podjazdów. Tutaj także było około 30 metrów pchania. Po drodze niesamowicie zielona trawa na łące.

Dojechaliśmy do schroniska na Trzech kopcach.

Tutaj większy posiłek i ruszamy w drogę zółtym szlakiem przez Smerekowiec i Jaworzynę do Przełęczy Salmopolskiej. Tutaj droga przebiegała dosyć sprawnie. Było odcinki naprawdę bardzo trudne technicznie. Ogromne głazy, mniejsze i małe, a po tym wszystkim trzeba było jechać i oczywiście drzewa po bokach (nie było aż tak bardzo wąsko). Ostatni odcinek do przełęczy to była katorga. Ludzie ledwo wchodzili, a my jeszcze rowery pchaliśmy. Tutaj było więcej pchania, ale miejscami dawałem radę wjechać. Dotarliśmy na przełęcz. Tutaj kolejny posiłek i chwila odpoczynku na miłej trawce.

Tutaj sprawdziliśmy pociągi i stwierdziliśmy, że pojedziemy dalej. Przy mapie zdecydowaliśmy, że pojedziemy czerwonym szlakiem w stronę Przełęczy Karkoszczonki i po drodze zadecydujemy gdzie pojedziemy dalej. Teraz większość była zjazdów. Oczywiście same kamienie, nie pamiętam żeby było coś pchania.


Bardzo przyjemny i szybki zjazd naprawdę było po czym zjeżdżać. Aha wcześniej po drodze zaczęło uchodzić mi powietrze z przedniego koła. Co jakiś czas musiałem dopompować trochę wiatru górskiego. Dalej jadąc uciekł nam szlak, ale poszukaliśmy kogoś żeby się spytać o drogę. Jakiś czas wcześniej wyprzedziliśmy jakiegoś pana około 50- tki na rowerze podobnym jaki ma Doms, bez przedniego amora. Osobiście nie pojechał bym na takim sprzęcie w tak ostre góry. Dogonił nas i powiedział nam gdzie i jak jechać. Polecił nam zaliczyć jeszcze Klimczok, żeby zrobić niezła wyprawę. Mówił że będzie w miarę szybko się jechało. Do przełęczy miał racje szybko nam poszło. Musieliśmy zjechać do Chaty Wuja Toma po wodę (5 zł trochę drogo ale z lodówki i była nam niezbędna.

Tam całkowicie załatwiłem przednią dętkę. Miał być szybki serwis, ale za cholerę nie mogłem ustawić dobrze zacisku. W końcu udało mi się i ruszyliśmy dalej Czerwonym szlakiem na Klimczok. Ujechaliśmy może z 500 metrów i zaczęło się prawdziwe podejście. Nie było mowy o jeździe w ogóle to się ciężko podchodziło. W całym podejściu na Klimczok jechaliśmy może z 2 km. W około połowie pierwszego stromego podejścia Krzychu marnie wyglądał, widać było jego zmęczenie. Po długiej wspinaczce po wąskich ścieżkacsmy czerwonym szlakiem na szyndzielnie.h

dotarliśmy na Klimczok.

Tutaj Krzysiek odzyskał siły i ruszyliśmy na Szyndzielnię. Bardzo fajnie się jechało było dziwnie płasko, non stop jechaliśmy około 25km/h. Tutaj zaczął się morderczy zjazd dla hamulców. Zjazd nie był stroma ani przesadnie kamienisty, ale było bardzo, bardzo długi. Do centrum Bielska zjeżdżaliśmy około 40 mim. Co jakiś czas mały postój, aby hamulce odsapły. Mniej więcej w połowie zjazdu musieliśmy się zatrzymać bo bardzo nagrzały mi się zaciski. Tylny prawie parzył. Wykorzystaliśmy ten postój na małą przekąskę.

W końcu dojechaliśmy na dworzec kupiliśmy bilety i czekamy. Pociąg przyjechał, a tam totalny ścisk, a na peronie stoi jeszcze około 150 osób. Dostawili jeden skład i w miarę komfortowo dojechaliśmy do Piotrowic. Z racji braku oświetlenia i ponownego kapcia ( jak się później okazało był w oponie malutki kolec, którego podczas pierwszej zmiany dętki nie zauważyłem) poprosiłem tatę o transport do domu. około 21:00 byliśmy w domach.
Na prawdę niesamowita wyprawa. Góry bardzo mi się spodobały. Zapewne kolejne wakacje spędzę na górskich szlakach.
Kiedyś będzie trzeba zaliczyć podjazd na Szyndzielnię jest długi, ale nie jakoś makabrycznie stromy. Nawierzchnia jest ok i co ważne jest równo w górę nie trzeba szarpać. Będzie to wyzwanie dla kondycji i sprzętu.
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
52.35 km
20.00 km teren
02:02 h
25.75 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Bukowno terenami
Piątek, 2 września 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0
Spotkanie z Krzysztofem w standardowym miejscu. Pojechaliśmy przez Maczki i równoległą drogą do wróżbity dojechaliśmy pod Ryszkę. Troszkę zmienianą trasą jechaliśmy dalej terenem. Postanowiliśmy poszukać czegoś nowego. Znaleźliśmy super ścieżkę która doprowadziła nas do przejazdu kolejowego w Bukownie. Dalej pojechaliśmy przez Bór Biskupi i zółtym szlakiem trafiliśmy na Sosinę. Chwilę posiedzieliśmy na ławce, ale mama ściągnęła mnie do domu. Szybko przez płyto na Maczki i dalej każdy pojechał w swoją stronę. Bardzo przyjemnie mi się jechało chyba taka pętelka będzie się częściej pojawiał w moich wpisach.11 Września odbędzie się wyścig/maraton rowerowy. Dystans to 66 km wpisowe 15 zł jakiś bufet ma być na trasie. Według wyliczeń Krzyśka (Kysu) jedna trzecia będzie po asfalcie, a reszta szuter. Chętni niech się spieszą zapisy tylko do 5 Września. ZAPRASZAM
Kategoria 50-100 km
Dane wyjazdu:
98.22 km
45.00 km teren
04:17 h
22.93 km/h:
Podjazdy: m
Rower:
Prawie setka po okolicznych terenach
Czwartek, 1 września 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0
Umówiłem się z Krzychem w standardowym miejscu. Trochę się spóźniłem i minąłem się z Krzychem w końcu spotkaliśmy się na Maczkach. Terenem na Juliusz i dalej nieznaną ścieżką dojechaliśmy na Dańdówkę. Później wizyta w rowerowych( Krzysiek chciał kupić klocki do avid'ów). Dalej pojechaliśmy w stronę giełdy w Mysłowicach i odbiliśmy na nie znaną dla mnie drogę. Wyjechaliśmy prawię w centrum Mysłowic. Wstąpiliśmy do rowerowego zapisać się na wyścig(zapraszamy chętnych do wzięcia udziału, wpisowe 15 zł i bufet w cenie). Znowu ternem jechaliśmy w stronę Bierunia po lampki dla Krzycha, ale okazało się, że już nie zdążymy przed zamknięciem. Dalej śmigaliśmy po katowickich lasach i tak dojechaliśmy do Lędzin (po drodze Krzychu zaliczył śmieszną glebę, o dziwo na piasku, a się poobdzierał). Z Lędzin na hałdę przy kopalni wesoła. Później do Krzycha, chciał zjeść obiad, a ja w tym czasie nasmarowałem łańcuch. Zobaczyłem szpanerskiego Simsona. Kolejnym celem była Sosina. Szybko dojechaliśmy i chwilę posiedzieliśmy. Powrót przez betony na Maczki gdzie się rozstaliśmy. Do domu jechałem na szybkim młynku do puki się nie zagrzałem. O dziwo nie spotkałem policji, jakiś ewenement. Kategoria 50-100 km